W imię ekologii setki Polaków mogą stracić pracę w Holandii
Proekologiczne działania w holenderskim rolnictwie stanowią potężne zagrożenie dla Polaków i wielu innych pracowników migrujących. Planowane zmniejszenia pogłowia bydła oznacza mniej pracy przy zwierzętach i branżach z nimi związanych. To zaś przekłada się na redukcję zatrudnienia. Etat może stracić nawet 30 tysięcy osób.
Piet Fortuin z CNV alarmuje o sprawie, o której rząd i ekolodzy najprawdopodobniej zapomnieli, czyli o czynniku ludzkim. Zmniejszenia pogłowia zwierzą to nie tylko redukcja wytwarzanego azotu. To nie tylko ulga dla środowiska, czy kwoty odszkodowań dla rolników zmniejszających swoje stada. To również problem ludzki. Nikt bowiem nie mówi o dziesiątkach tysięcy osób, które z tego powodu stracą pracę. Dlatego też związkowcy chcą działać. Chcą wziąć ich w obronę. CNV zapowiada, iż zamierza w tej sprawie rozmawiać z ministrem rolnictwa.
Azot
Podczas tegorocznego Dnia Budżetu stało się jasne, że ministerstwo rolnictwa chce rozwiązać kwestię nadmiernej produkcji azotu poprzez spadek pogłowia. Ministerstwo liczyło krowy i świnie, ale nie liczyło ludzi. „Skurczenie się populacji zwierząt gospodarskich ma również konsekwencje dla zatrudnienia w sektorze rolnym. W tej branży pracuje kilkaset tysięcy osób. Z naszej analizy wynika, że w przypadku realizacji planów pracę straci 30 tys. osób. Ale nie słyszę, jak minister mówił o likwidowanych stanowiskach pracy” - mówi Piet Fortuin z CNV w rozmowie z dziennikarzami AD, wskazując jakoby azot był ważniejszy niż ludzie.
Pozbyć się migrantów
Wyżej wspomnieliśmy, iż redukcja pogłowia zwierząt to utrata miejsc pracy w rolnictwie. To jednak nie wszystko. CNV wskazuje, iż farmy to tylko początek łańcucha. Mniej zwierząt w Holandii to również miej zwierząt, które będą docierać do niderlandzkich rzeźni. Te zaś przy mniejszym przerobie zapewne też zaczną zwalniać pracowników. Kogo? Polaków i innych pracowników migrujących, którzy stanowią dużą część tamtejszych zatrudnionych. Rzeźnie to jednak tylko przysłowiowy wierzchołek góry lodowej. Gospodarka to układ naczyń połączonych. Mniej krów to, np. mniejsza produkcja w przemyśle mleczarskim, mniej kierowców potrzebnych do transportu zwierząt, mniejsze zapotrzebowania na paszę itd.
Problemy z pracą
Gdyby tego było mało ludzie będą tracić pracę w rejonach, które były głównie nastawione na rolnictwo czy produkcję okołorolniczą. Mogą więc być tam poważne problemy ze znalezieniem zatrudnienia w innych branżach, bo ich tam po prostu tam nie ma.
„Chcemy planu przejściowego dla osób, które stracą etat. Należy ich prowadzić od zadania do zadania. Mówimy tu m.in. o słabo zaludnionych regionach Fryzji, Groningen, Drenthe, Overijssel, Brabancji i Zelandii. Często nie ma tam szans na inną pracę. Chcemy zmapować, jakich pracowników, w jakich branżach dotyczy to i jakie niedobory występują w innych sektorach. Na przykład wykonawca może zostać przekwalifikowany na mechanika samochodowego” mówi związkowiec.
Oko na rolnictwo
Obecny gabinet, w którym za rolnictwo niejako odpowiada BBB, obiecywał, iż będzie miał oko na wieś i na problemy rolników. Owszem pomysł zmniejszenia pogłowia zwierząt hodowlanych pojawił się przed rozpoczęciem tej kadencji, ale teraz to właśnie ci politycy odpowiadają za tę kwestię i za tych ludzi, którzy mogą stracić źródło utrzymania. Dlatego też CNV oczekuje rozmów z ministrem, zanim będzie za późno. Gdy bowiem pojawi się problem bezrobocia na wsi, bardzo trudno będzie go rozwiązać.
Źródło: AD.nl