W centrach dystrybucyjnych nic się nie zmienia

W centrach dystrybucyjnych nic się nie zmienia

W ostatnich miesiącach 2024 roku informowaliśmy Państwa o losie pracowników w centrach dystrybucyjnych. Pisaliśmy, iż wiele osób tam zatrudnionych, w tym i naszych rodaków, było poddawanych zbyt dużemu obciążeniu pracą. Po kontrolach, które wykazały, jak wykorzystywani są zatrudnieni tam ludzie, organa rządowe zapowiedziały zmiany. Jak to jednak często bywa, władza dużo mówi, ale tylko mówi.

Apatia

Okazuje się bowiem, iż w ciągu tych kilku miesięcy praktycznie nic się nie zmieniło. Co więcej, skargi, jakie pojawiają się na pracodawców, trafiają do nieodpowiednich, nieprzygotowanych do zajmowania się nimi osób, przez co dochodzi do sytuacji wręcz odwrotnej. Gdy bowiem ludzie zbiorą się na odwagę, wyślą zgłoszenia to widzą, iż one nic nie dają, tak jakby nikt nie przejmował się ich losem. To zaś budzi apatię i tylko sprzyja wykorzystywaniu pracownika. Zatrudnieni zaczynają bowiem myśleć, iż nie ma po co alarmować o swojej trudnej sytuacji, bo to i tak nic nie zmienia.

 

Nie jest medialne

Erwin Speklé – ergonomista pracy w rozmowie z AD wskazuje na to, iż świat bardzo szybko zapomina o pracownikach centrów dystrybucji. To, iż ktoś wpadnie w firmie chemicznej do wanny z kwasem, to iż ktoś spadnie z wysokości na budowie, to wydarzenia medialne, w których jest co pokazać i gdzie można jasno wskazać winnych. Bóle pleców czy zwyrodnienia stawów, jakie dotykają pracowników sortowni i centrów dystrybucji już jednak takie nie są. Ich cierpienie przychodzi bowiem z czasem, a nie nagle w spektakularnych okolicznościach. Nie jest to więc zbyt zajmujące dla mediów.

 

L4

Cierpienie to jednak ma ogromny wpływ na rynek pracy. Tego typu schorzenia to aż 38% wszystkich chorób zawodowych w Holandii. Odpowiadają one zaś za co trzecią nieobecność, związaną ze stanem zdrowia pracownika. Ilość więc wakatów, wynikająca z nieodpowiedniego, nadmiernego wysiłku fizycznego jest niepodważalna i powinna ona stanowić bardzo poważny problem systemowy, z którym trzeba walczyć. Nie chodzi tu bowiem tylko o cierpienie jednostek, ale i o to, że powoduje, ono na rynku pracy, na którym brakuje pracownika, iż rąk do pracy jest jeszcze mniej.

 

Zgłaszanie

Rząd pod koniec ubiegłego roku dojrzał ten problem po serii kontroli w centrach dystrybucyjnych. Stało się wtedy jasne, iż ludzi tam pracujących jest zbyt mało, a ci którzy są, wykonują zbyt ciężką pracę. Władze obiecały więc, iż coś z tym zrobią. Co? Rozwiązanie problemu wydawało się bardzo proste. Praca tam miała zostać poddana Inwentaryzacji i Oceny Ryzyka (RI&E). Chodziło o to, by zakłady zdobywały certyfikat jeśli wszystko jest dobrze. A jeśli  nie, inspektorzy mieli im dokładnie wskazywać co i jak poprawić.

 

Polityka

Tak się niestety nie stało. Rząd wycofał się z wprowadzenia przepisów o ergonomiczności pracy. Ergonomiści – eksperci, zostali wymienieni na higienistów pracy. Ludzie ci znają się na swojej branży, ale zwykle nie mają pojęcia o tak zwanej ocenie stresu fizycznego. To zaś prowadzi do tego, że ewentualne kontrole skupiają się bardziej na BHP niż na obciążeniu pracą. Osoby te, gdy docierają do nich skargi, mimo dobrych chęci często nie dostrzegają problemu, z braku fachowej wiedzy.

Co ciekawe tę niezrozumiałą decyzję władz ten widzą nawet sami higieniści, którzy często proszą o pomoc ergonomistów. Problem ten widzą też Ministerstwa Spraw Socjalnych i Zatrudnienia. Urzędnicy to jednak władza wykonawcza, a nie ustawodawcza. Muszą więc działać na podstawie istniejących przepisów. To zaś prowadzi do tego, o czym napisaliśmy na wstępie. Wiele zgłoszeń zostaje bez odpowiedzi, a pracownicy tracą nadzieję na poprawę swojego losu.

 

 

Źródło:  AD.nl