Ultra ciężki transport wina, policja nie wierzyła własnym oczom

Od poniedziałku noga z gazu - rozpoczyna się maraton błyskowy

Mówi się, że Polak potrafi i dotyczy to też tego, że przewiezie wszystko i wszystkim. Powiedzenie to często potwierdzają komunikaty Inspekcji Transportu Drogowego, gdy ta spotyka skrajnie przeciążone ciężarówki. Wszystko to jednak nic przy pewnym transporcie jadącym z Holandii do Niemiec.

Transport

W Rotterdamie na naczepę Scanii załadowano dwa 20-stopowe kontenery morskie, w których znajdowało się wino. Trunek ten miał trafić do Zell an der Mosel, miasta położonego na terenie naszego zachodniego sąsiada, około 400 kilometrów od niderlandzkiego portu. Załadunek poszedł sprawnie i wkrótce ośmioosiowy zestaw (3 osie tir, 5 specjalna podwójna łączona przyczepa) wyruszył na holenderskie autostrady. Po kilku godzinach tir opuścił krainę tulipanów bez większych problemów. Te zaczęły się dopiero w Niemczech.

 

Kontrola

W czwartek 5 czerwca na transport zwróciła uwagę niemiecka policja, która nakazała kierowcy podążać za sobą do najbliższego parkingu. Oficerowie wiedzieli, że mają do czynienia z dużym transportem, postanowili więc sprawdzić, czy wszystko jest w porządku. Początkowo wydawało się, iż nie ma żadnych problemów. Dokumentacja była bez zarzutu. Kłopoty i to potężne pojawiły się dopiero, gdy zestaw wjechał na wagę. Ta pokazała, iż ciężarówka z przyczepą i ładunkiem waży 70 750 kilogramów. To więcej niż waży czołg Abrams, ten bowiem w konfiguracji bojowej to około 62 do 65 ton. To również o 31 ton więcej niż dopuszczają niemieckie normy i o 21 ton więcej niż pozwalają przepisy w Królestwie Niderlandów.

Wino

Co więc stało się z transportem? Ten pojechał w dalszą drogę jako dwa osobne ładunki, co akurat było możliwe z racji specyficznej rozpinanej budowie przyczepy. Zamówiony towar dotarł więc do odbiorcy. Co jednak z kierowcą? Czy przy niemieckiej skrupulatności ruszył on w dalszą drogę biedniejszy o kilkaset euro? Tak, tym bardziej, iż Niemcy zastosowali tu dość ciekawy model kary.

 

Transport za free

Oprócz zwykłej kary administracyjnej, czyli najprościej rzecz ujmując mandatu, wszczęto specjalne postępowanie prawne. W niemieckich przepisach jest bowiem dość specyficzna kara za tego typu ewidentne naruszenia, które ma skutecznie zniechęcić do podobnych procederów, w których to firmy przewozowe, przeładowując pojazdy, chcą zaoszczędzić na kierowcach i pojazdach, inkasując tym samym większy zysk dla siebie. O jakiej karze tu mowa? Jeśli wspomniane specjalne postępowanie zakończy się powodzeniem, firma straci pełne wynagrodzenie, jakie otrzymała za omawiany przewóz. Można więc powiedzieć, iż przez to, że złamali przepisy, zrobili go gratis.

 

 

Źródło:  40ton.net