Ubodzy z winy władz w Holandii
Ubóstwo może dotykać człowieka z wielu powodów. Jeden z nich jest jednak wyjątkowo brutalny, ponieważ jest całkowicie niezależny do woli i decyzji ubogiego. O jakim ubóstwie mowa? O ubóstwie z winy władz. W samej tylko Hadze żyje około 150 rodzin, których dochody spadły poniżej „minimum egzystencji” przez błędne decyzje gminy lub urzędu skarbowego.
Jak to możliwe, że władze mogły doprowadzić ludzi do ubóstwa? Wystarczy, iż z jakichś przyczyn, błędów formalnych po stronie urzędników ludziom tym nie przyznano zasiłków opiekuńczych lub czynszowych. Możliwe również, iż osoby te były uprawnione do otrzymywania takich świadczeń, ale z racji pomyłki samorządowców wstrzymano ich wypłatę lub co gorsze nakazano ich zwrot. Innym doskonałym przykładem mogą tu być osoby, które jeszcze jakiś czas temu musiały spłacać dług w stosunku do Belastingdienst z racji afery zasiłkowej, gdy to potraktowano ich jak oszustów i nakazano zwrot wypłaconych wcześniej zasiłków, mimo iż wszystko było w porządku. Przykładów tego typu można mnożyć. Efekt jest jednak ten sam. Poszkodowani muszą żyć poniżej minimum egzystencji w Królestwie Niderlandów.
Krytyczna sytuacja
Mamy więc do czynienia z rodzinami, ludźmi samotnie wychowującymi dzieci, czy konkubentami, którzy chcą wieść normalne życie, którzy normalnie, legalnie pracują, ale na skutek błędów urzędniczych znaleźli się u progu nędzy. Ich życie zmienia się w egzystencje nie z ich winy, a oni sami nie mogą nawet nic zrobić. Stają bowiem naprzeciw ogromnej machiny urzędniczej, z którą owszem da się wygrać, jak pokazał ostatnio proces cywilny w sprawie afery zasiłkowej, ale wymaga to lat oraz często środków na opłacenie prawników, których to próżno szukać u tych ludzi.
Poszukiwania
Dlatego też w ostatnim czasie władze Hagi postanowiły stworzyć swoisty rachunek sumienia i zacząć działać poszukując rodzin, które poszkodowały lokalne decyzje administracyjne. Cel tej akcji jest jeden. Gmina chce uzyskać dla ofiar odszkodowanie. „Robimy to, przyglądając się każdemu gospodarstwu domowemu, aby zobaczyć, czy rzeczywiście straciło takie świadczenia i czy było to spowodowane błędem systemu”, mówi rzecznik prasowy gminy w odpowiedzi na pytania PvdA, przytaczany przez dziennikarzy AD.
Światełko w tunelu
Działania Hagi są więc godne uznania. Jest to jednak kropla w morzu potrzeb. Szacuje się, iż w mieście jest około 150 takich rodzin. W całej Holandii zaś prawie cześć tysięcy. Im również należałaby się podobna pomoc, wsparcie w rozwiązaniu ich spraw i odszkodowanie, które wyrówna im z nawiązką poniesione krzywdy.
Pechowcy
Jak wynika ze wstępnych analiz, osobami najczęściej poszkodowanymi są te żyjące w konkubinacie, w których to jeden z partnerów ma niewielką pensję lub niewielki zasiłek z UWV, a drugi nie ma żadnych dochodów. W takiej sytuacji wiele holenderskich przepisów podatkowych i tych dotyczących świadczeń socjalnych oddziałuje na siebie wzajemnie. Często sprzecznie, sprawiając, iż ludzie ci wpadają w przepisową czarną dziurę, w której to każdy przepis jest interpretowany nie na podstawie odgórnych wytycznych, a podejścia urzędnika.
Niezbędna jest więc zmiana i ujednolicenie przepisów, ich wykładni, tak by, np. delikatne przekroczenie progu dochodowego nie sprawiało nagłego cofnięcia zasiłku, przez co para nagle zaczyna żyć poniżej minimum socjalnego. Do zmian przepisów jednak daleka droga. Dlatego też Haga chce samemu odnaleźć tych ludzi, by im pomóc. Jest to wyraźna zmiana polityki, wcześniej bowiem sprawy tych osób były rozpatrywane tylko wtedy, gdy sami zgłosili się po wsparcie. To zaś nie zdarzało się często, ponieważ wielu poszkodowanych nie wiedziało nawet gdzie się udać po pomoc w swojej sprawie.
Źródło: AD.nl