Trup z lotu KLM

W samolocie holenderskich linii lotniczych KLM lecącym z Kanady do Holandii odnaleziono ciało mężczyzny. Człowiek ten nie był pasażerem, który zasłabł i zmarł w fotelu podczas długiego lotu. Nie oznacza to jednak, iż nie leciał on tym samolotem. Jego ciało znaleziono w podwoziu. Biorąc zaś pod uwagę, iż maszyna ta wcześniej była w Nigerii to tam uciekinier mógł dostać się na pokład, licząc, iż w luku koła przeżyje podróż do nowego, lepszego świata.

Jak przekazały władze lotniska Schiphol ciało mężczyzny znaleziono po tym jak samolot sprawdzano po przylocie z Kanady do Holandii. Po namierzeniu ciała w luku podwozia oczywistym stało się, iż ofiara była „pasażerem na gapę”. Pojawiło się jednak pytanie jak człowiek ten się tam znalazł?

 

Zdaniem agencji Algemeen Nederlands Persbureau odpowiedzią na to pytanie może być trasa, jaką pokonał płatowiec KLM. Samolot ten nie obsługiwał tylko jednej trasy Kanada – Holandia i z powrotem. Maszyna, zanim przybyła do Kanady była w Lagos w Nigerii i to właśnie tam służby dopatrują się złamania procedur bezpieczeństwa i wtargnięcie nieproszonego gościa na pokład samolotu.

 

Problem

Byłaby to wręcz oczywista odpowiedź gdyby nie jeden szczegół. Jeśli człowiek ten wszedł na pokład w Nigerii, to czemu nie odnaleziono go w Kanadzie? Może więc ktoś chciał uciec z Kanady (co wydawać by się mogło jednak dość dziwne)? Na chwilę obecną ani służby mundurowe, ani władze lotniska nie chcą przekazywać więcej informacji na ten temat. Wskazano jedynie, iż obecnie najważniejszym celem  jest ustalenie tożsamości mężczyzny, tak by można było powiadomić jego rodzinę.

 

Nie pierwszy raz

To nie pierwsza takie wydarzenie, w którym na płycie lotniska w Holandii odnajdywane są ciała pasażerów na gapę. Królestwo Niderlandów, jak i cały świat zachodu zna nawet sytuacje, kiedy to ludzie po prostu spadali z nieba. Niektórzy w locie na goleni podwozia widzą szansę wyrwania się z biedy. Liczą, iż przetrwają lot i trafią na zachód do krajów dobrobytu. Zwykle jednak jest to podróż do „lepszego świata” w niebie. Ludzie zamarzają z powodu minusowych temperatur na wysokościach przelotowych lub duszą się z racji braku tlenu. Później, gdy samolot otwiera podwozie, ich bezwładne ciała spadają na ziemię lub, jeśli gdzieś się zaklinują, znajdowane są przez obsługę samolotu jak w opisywanej tu sytuacji.

 

Cuda

Zdarzają się jednak cuda. Dwa lata temu służby na lotnisku w Schiphol znalazły 16-latka z Kenii. Jak się okazało, wdrapał się on na koło w Lagos i dotarł tak do Amsterdamu. Nastolatek miał jednak wtedy dużo szczęścia, ponieważ maszyna, którą leciał z racji na międzylądowanie, nie wzbiła się na typowy pułap przelotowy, gdzie temperatura sięga nawet minus 50 stopni.

 

 

 

Źródło: Polsatnews.pl