Tańce, alkohol, głośna muzyka i… autostrada. Uwaga na partybusy!
Tańce na autostradzie. Inspekcja ruchu drogowego ostrzega przed niebezpiecznymi „partybusami”.
Autokar pędzący autostradą, w środku dziesiątki osób tańczących, pijących alkohol i palących papierosy w rytm głośnej muzyki i migających świateł disco – tak w praktyce wyglądają tzw. partybusy. Holenderska Inspekcja Środowiska i Transportu (ILT) oraz organizacja branżowa Koninklijk Nederlands Vervoer (KNV) biją na alarm: takie przejazdy stwarzają poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa.
– Wystarczy gwałtowne hamowanie, by doszło do obrażeń – ostrzega rzecznik inspekcji. – Pasażerowie często stoją, ich refleks bywa osłabiony, a hałaśliwa muzyka i światła mogą rozpraszać innych kierowców i powodować niebezpieczne sytuacje na drodze.
Inspekcja domaga się wprowadzenia surowszych przepisów dla partybusów, natomiast KNV uważa, że już istniejące zasady powinny być po prostu znacznie lepiej egzekwowane.
Brak osobnych przepisów
Obecnie partybusy nie podlegają oddzielnym regulacjom – obowiązują je te same zasady co zwykłe autobusy. Odpowiedzialność za bezpieczeństwo pasażerów spoczywa na właścicielu pojazdu i kierowcy.
W autobusach mogących jechać 100 km/h (najczęściej autokarach turystycznych) pasażerowie muszą siedzieć i mieć zapięte pasy. Kierowca ma obowiązek ich o tym poinformować.
W pojazdach z limitem 80 km/h wolno stać tylko wtedy, gdy na dowodzie rejestracyjnym widnieją miejsca stojące. Jednak – jak podkreśla szef KNV Fred Teeven – tańczenie i picie alkoholu podczas jazdy jest zabronione w każdym przypadku, nawet jeśli formalnie przewidziano miejsca stojące.
Przepisy nagminnie łamane
Setki młodych ludzi – w tym nieletnich – przyznały w rozmowach z NOS Stories, że jeździły partybusami autostradą, gdzie kierowcy pozwalali stać, tańczyć, a nawet pić alkohol. Zdarzały się pojazdy bez siedzeń, które mimo to poruszały się po drogach szybkiego ruchu.
Niektórzy właściciele firm przewozowych odmówili udziału w reportażu, twierdząc wprost, że „przepisy są łamane”. Wskazują oni szczególnie na jednoosobowe firmy, korzystające z przerobionych autobusów miejskich, często bez wymaganych zezwoleń.
– Są pojazdy, z których usunięto siedzenia, ludzie stoją, tańczą, a czasem sprzedawany jest alkohol – mówi Teeven. – To jeżdżące kluby, które nie mają nic wspólnego z bezpiecznym transportem. Jeśli ode mnie by to zależało, całkowicie zlikwidowałbym możliwość miejsc stojących w partybusach.
Kontrole tylko na papierze
Inspekcja przyznaje, że egzekwowanie przepisów jest bardzo trudne. Policja może sprawdzić jedynie dokumenty pojazdu – w praktyce kontrole na drogach zdarzają się rzadko.
Zakazane jest również utrudnianie ruchu innym uczestnikom drogi, np. przez głośną muzykę, migające światła widoczne na zewnątrz czy kołysanie się autobusu wskutek tańczących pasażerów. Udowodnienie takich naruszeń w praktyce graniczy jednak z niemożliwością.
Relacje pasażerów mówią o alkoholu przywożonym z domu, lodówkach z napojami, hostessach serwujących drinki, paleniu papierosów, narkotykach, a nawet rurach do tańca. Zdarzały się także światła disco na zewnątrz pojazdu czy ogień na dachu – firmy tłumaczą, że używany tylko na postoju.
„Czuliśmy się bezpiecznie”
Mimo ostrzeżeń większość młodych ludzi twierdzi, że w partybusach czuła się bezpiecznie. Wielu przyznaje, że nie myślało o zagrożeniu, bo byli pod wpływem alkoholu i skupieni na zabawie.
Są jednak i tacy, którzy opowiadają o gwałtownym hamowaniu, wypadaniu ludzi na siebie, urazach czy przepełnionych autobusach kołyszących się na boki.
– Osoby zamawiające partybusy często nie zdają sobie sprawy z ryzyka, zwłaszcza że są to głównie młodzi ludzie – podkreśla KNV. Ministerstwo Infrastruktury i Gospodarki Wodnej zapowiada analizę przepisów i możliwe zmiany dotyczące funkcjonowania partybusów.
źródło: nos.nl
