Tajne działania holenderskiej ambasady w Wenezueli
To, co działo się w ambasadzie Królestwa Niderlandów w Wenezueli, mogłoby z powodzeniem posłużyć za scenariusz filmu sensacyjnego. W tamtejszym kompleksie ukrył się bowiem Edmundo González, opozycyjny kandydat na prezydenta, który po wyjątkowo kontrowersyjnych wyborach bał się, że może “zniknąć”. Czemu?
28 lipca
To miał być historyczny dzień w Wenezueli. 28 lipca kandydat opozycji Edmundo González ogłosił zwycięstwo w wyborach prezydenckich. Wszystkie badania sondażowe dawały mu bowiem wygraną. W kraju za oceanem okazało się jednak, iż nie ważne kto głosuje, a kto liczy głosy. Urzędujący prezydent Nicolás Maduro nieco się zdziwił, że jego oponent świętuje sukces. Chwilę później bowiem pojawiły się oficjalne wyniki, które dały Maduro 51% głosów.
Fałszerstwo wyborcze
Takiego wyniki nie uznała wenezuelska opozycja. Ta szacowała, że González zdobył dwa razy więcej głosów niż Maduro. Podobne dane miały też państwa UE. W efekcie Unia Europejska, a także Stany Zjednoczone i kilka krajów Ameryki Łacińskiej nie uznały wyniku wyborów i zażądały dokładnego audytu, ponownego sprawdzenia i przeliczenia każdej karty do głosowania.
Protesty
Gdy politycy wyrażali sprzeciw, w Wenezueli wybuchły protesty. Policja, posłuszna staremu prezydentowi, brutalnie je spacyfikowała. Zginęło 30 osób, a 2400 zostało aresztowanych.
Sąd
Sąd w Wenezueli wydał zaś nakaz aresztowania przywódcy opozycji. Prezydent chciał pozbyć się konkurenta, a pojawiła się ku temu idealna okazja. Lidera opozycji można było bowiem oskarżyć o próbę przewrotu, sianie niepokoju w państwie, zamieszki – protesty obywateli można było bowiem nazwać na wiele sposobów.
Gość
W tak napiętej sytuacji do drzwi ambasady Królestwa Niderlandów w Caracas ktoś zapukał. Gdy te otwarto, okazało się, że przed pracownikami placówki stał opozycyjny kandydat na prezydenta, który szukał ratunku i schronienia przed aresztowaniem, pokazowym procesem i odsiadką, podczas której mężczyźnie mógł się przytrafić jakiś dziwny wypadek.
Po cichu
Informacja o gościu natychmiast trafiła do ministra spraw zagranicznych w Hadze. Caspar Veldkamp podejrzewając, co może czekać Wenezuelczyka, jeśli pozostanie bez opieki, zdecydował się udzielić mu schronienia na terenie ambasady. Zgodnie z konwencją wiedeńską o stosunkach dyplomatycznych z 1961 roku, budynki ambasad oraz rezydencje dyplomatów korzystają bowiem z tzw. nietykalności (immunitetu dyplomatycznego), co oznacza, że władze państwa przyjmującego nie mogą bez zgody ambasady wchodzić na jej teren ani dokonywać przeszukań. Wszystko to miało jednak odbyć się “po cichu”, by władze Wenezueli nie wiedziały o nowym mieszkańcu holenderskiego kompleksu.
75-letni przywódca opozycji przebywał na terenie holenderskiej placówki dyplomatycznej do minionej soboty, kiedy to opuścił kraj i udał się do Hiszpanii, gdzie poprosił o azyl polityczny. Dopiero po tym jak przybył on na Półwysep Iberyjski, do mediów trafiła informacja o gościnie holenderskiej ambasady w Caracas.
Źródło: Nu.nl