Szkoła została bez nauczycieli, co z dziećmi?

Szkoła została bez nauczycieli, co z dziećmi?

Rodzice są w szoku i zastanawiają się co dalej stanie się z ich pociechami w szkole podstawowej w Zoetermeer. Co budzi ich obawy? Praktycznie z dnia na dzień wypowiedzenia złożyło tam 11 nauczycieli. Ci wskazują na to, że znaleźli lepszą pracę, udało im się otrzymać etat bliżej domu. Dyrekcja placówki mówi, iż te masowe zwolnienia to przypadek. Część rodziców jednak widzi w tym drugie dno i obawia się, że w nowym roku szkolnym placówka będzie mieć poważne problemy.

Szkoła podstawowa w dzielnicy Saturnusgeel mówi o ogromnej stracie nie tylko dla podstawówki, ale i dla uczniów. Dyrekcja zapewnia jednak, iż nie ma powodów do paniki. Z drugiej jednak strony wato zaznaczyć, iż w „budzie” tej uczy się 200 uczniów, za których edukację odpowiada czternastu nauczycieli. W efekcie więc jeśli nikt nie wycofa wypowiedzenia, zostanie ich trzech i nie ma szans, by poradzili sobie z tak dużą grupą dzieci.

 

Obawa

Obawa rodziców jest więc zrozumiała. Braki wśród pedagogów w Holandii są ogromne. Młodzi ludzie nie chcą być belframi, ponieważ to trudna, odpowiedzialna i ciężka praca, na której nie można się dorobić. Rodzi się więc pytanie skąd wziąć nowych nauczycieli. Pytanie o jest to tyle trudniejsze, iż w porównaniu ze szkolnictwem np. zawodowym w podstawówkach nie mogą uczyć, np. przedstawiciele danej specjalizacji mechanicy/informatycy. Tu nauczyciel musi mieć skończoną nie tylko zwykłą pedagogikę, ale często też pedagogikę wczesnoszkolną, by uczyć pierwsze klasy. By było jeszcze „zabawniej”, ze szkoły odchodzą też nauczyciele, którzy kierowali placówką. Problemy ma więc nie tylko pion pedagogiczny, ale i administracyjny. W efekcie obecnie nie ma nawet za bardzo kto werbować nowych nauczycieli.

 

Drugie dno

W teorii nauczyciele zmieniają pracę, bo znaleźli lepszą, bliżej domu. Wśród rodziców uczniów i znajomych odchodzącej kadry pojawiły się informacje o „drugim dnie”. Nieoficjalnie mówi się, iż część pedagogów odeszła, ponieważ zmiany w szkole wprowadzane przez zarząd placówki nie odpowiadały pracownikom.

 

P.O. dyrektora

Zdaniem rodziców jednym z tych powodów miała być osoba p.o. dyrektora. Jego styl kierowania szkołą miał odstraszać i zniechęcać nauczycieli. Brakowało ponoć komunikacji między dyrekcją, szkołą i rodzicami. Rodzice mają obiekcje i boją się o przyszłość swoich dzieci. Nie chcą jednak oficjalnie wypowiadać się w gazecie. Czy boją się kierownika placówki? Wygląda na to, że tak. Niektórzy uważają, iż ich dzieci mogłyby na tym ucierpieć. Jak to rozumieć? To już pozostawiamy państwu, czy chodziło o braki kadrowe, czy o to, że za słowa rodziców odpowiedzą maluchy.

 

P.O. P.O.

Czy jednak jest się kogo obawiać? Pełniący obowiązki dyrektora ma też ponoć odejść za szkoły. Ma go zastąpić nowy pełniący obowiązki. W efekcie więc przez wakacje za znalezienie nowej kadry będzie odpowiadać całkowicie ktoś nowy. Czy to się uda? Sprawa zaczyna być tak napięta, iż sytuacji podstawówki przygląda się Inspektorat Oświaty, który nie wyklucza interwencji. Szkoła jednak informuje, iż udało się jej już znaleźć kilku nowych pedagogów. Czy jednak do końca wakacji uda się załatać wszystkie luki? Zadanie to wydaje się wręcz niemożliwe, ale dla dobra dzieci wszyscy będą próbować. Jeśli bowiem to się nie uda, możliwe, iż maluchy będą musiały zmienić szkołę. Wtedy to może się okazać, iż z racji niesnasek między dyrekcją a kadrami ucierpią dzieci, które dla obu tych stron powinny być najważniejsze.

 

 

 

Źródło:  AD.nl