Strzeliła, by zakończyć kłótnię
Niektórzy śmieją się, że kobieta musi mieć ostanie słowo Musi mieć rację. Jej argument ma być na tyle mocny, iż powinien raz na zawsze zakończyć dyskusje. Tak też było podczas pewnej awantury w Den Bosch, chociaż tam starcie pary przypominało bardziej scenę z filmu Pan i Pani Smith.
Kłótnia
Holenderka stanęła przed sądem, ponieważ kłótnia z mężem wyraźnie wymknęła się spod kontroli. Oboje szukali coraz cięższych argumentów, aż finalnie kobieta znalazła taki, po którym jej mąż już nie umiał się podnieść. Argumentem tym nie były jednak słowa ani fakty. Inaczej bowiem kobieta nie stanęłaby przez niderlandzkim sądem. Co więc zrobiła Holenderka? W pewnym momencie, kierowana wściekłością, po prostu strzeliła do męża.
Pole bitwy
Cała sytuacja miała miejsce 2,5 roku temu. Wtedy to między parą nie układało się najlepiej. Mężczyzna i kobieta zamienili swój dom w pole bitwy i to dosłownie. To, że grozili sobie wzajemnie śmiercią, było najmniejszym problemem. Oboje bowiem atakowali się wzajemnie. Między tą dwójką dochodziło do regularnej walki, o czym świadczyły między innymi siniaki lub ślady cięcia nożem na ciele kobiety.
Nie do wiary
Wszystko to brzmi wręcz nierealnie, ale para miała w domu i na podwórku monitoring, który nagrał wiele ich starć i stanowił doskonały materiał dowodowy, pokazując, iż obie strony w tym sporze są praktycznie sobie równe.
Spadł ze schodów
Całe te walki odbywały się w zaciszu domu. Sprawa wyszła na jaw dopiero, gdy mąż oskarżonej trafił do szpitala. Tam tłumaczył, iż znalazł się tam z powodu obrażeń nogi spowodowanych upadkiem ze schodów. Gdy jednak lekarze przyjrzeli się ranie, nie mieli złudzeń. Była to rana postrzałowa, której nie da się pomylić z niczym innym. Lekarze wezwali więc policję. Ta rozpoczęła śledztwo, skutkujące aresztowaniem kobiety.
Proces
Podczas procesu kobieta jak i jej obrońca wskazywali, iż to, co zaszło, to była obrona własna, samoobrona przed atakującym mężem. Nagrania z kamer temu jednak przeczą. Tego dnia para awanturowała się już ze sobą od pół godziny, przekrzykując się i przerzucając argumentami. W pewnym momencie zamiast ostatniego słowa padł strzał. Sąd nie miał więc wątpliwości, iż próżno tu mówić o obronie własnej, impulsie gdy sytuacja od 30 minut jest taka sama. Oskarżona sięgnęła po cięższy argument i zrobiła to celowo.
Usiłowanie zabójstwa
Sąd nie dopatrzył się w tym jednak również usiłowania zabójstwa. Strzał skierowany był w nogę. Nie miał on więc prawa zabić. Zostało to więc potraktowane jako poważny atak. Wymiar sprawiedliwości biorąc również pod uwagę wcześniejsze awantury i to, że mąż oskarżonej też nie jest święty (choćby wspomniane rany po nożu na jej ciele), zdecydował się skazać ją na 40 dni aresztu i 500 dni odsiadki w zawieszeniu. Kobieta dodatkowo ma odrobić 240 godzin prac społecznych.
Dzięki temu skazana może wrócić do domu. 40 dni w celi spędziła bowiem już w 2023 roku zaraz po zatrzymaniu. Czy znów urządzi w nim piekło mężowi, a może on zrewanżuje się za postrzał? Oboje zarzekają się, iż skończyli z tym. Jak mówią oboje wyciągnęli z tego wnioski. Zrozumieli, iż poszli o krok za daleko. Otrzeźwieli i teraz ponoć kochają się i są sobie bliżsi niż w dniu ślubu.
Źródło: AD.nl