Straż graniczna w szoku. Tego nikt się nie spodziewał

Holender zatrzymany na Białorusi straż graniczna w szoku

Królestwo Niderlandów musi być jednak piekłem na ziemi, krajem, w którym po prostu nie da się żyć. Państwem, z którego jedynym sensownym wyborem jest ucieczka gdzieś, gdzie można prowadzić lepsze życie. Brzmi dziwnie? Jeśli tak, to jak inaczej wyjaśnić to co stało się z 48-letnim Holendrem, zatrzymanym przez białoruskich celników.

48-latek na ziemi

Królestwo Niderlandów obiegły ostatnio zdjęcia, na których widać 48-letniego Holendra leżącego płasko na leśnej ścieżce. Mężczyzna ma szeroko rozłożone ręce a niedaleko niego leży rower i paszport. Co tam się stało? Okazało się, iż na obywatela Niderlandów zorganizowano małe polowanie. Prowadziła je straż graniczna. Nie byli to jednak funkcjonariusze z Niemiec, Belgii czy Francji, a Białorusini. Jak to jest możliwe?

Obława staży granicznej

W ostatnią niedzielę białoruska straż graniczna otrzymała informację od swoich litewskich kolegów po fachu. Pogranicznicy widzieli bowiem rowerzystę jadącego w stronę granicy. Wszystko wskazywało, że człowiek ten zamierza ją przekroczyć, powiadomiono więc stronę białoruską. Ta podniosła więc alarm i rozpoczęła poszukiwania. Nie trwały one zbyt długo. W lesie, 200 metrów po białoruskiej stronie granicy, patrole otoczyły nielegalnego emigranta. Celując do niego, kazano mu położyć się na ziemi i wylegitymować się. Straż graniczna podejrzewała, iż ma zapewne przed sobą swojego rodaka, który para się przemytem na Litwę. Gdy jednak wzięli do ręki paszport, niemal ich zatkało. Leżał przed nimi nie ich krajan, a 48-letni Holender.

Szpieg?

Sytuacja była więc jeszcze dziwniejsza niż sądzono. Czyżby udało się złapać szpiega? Czyżby zachodni kapitalizm chciał wykraść tajemnice władz w Mińsku? Holender trafił na komendę. Tam doszło do przesłuchania. Na nim zdziwienie celników jeszcze bardziej się zwiększyło. Służby te pilnują granic nie tylko przed przemytnikami, ale również przed tymi, którzy chcą uciec na zachód od autorytaryzmu Łukaszenki. Tymczasem Holender stwierdził, iż chciałby rozpocząć nowe życie na Białorusi lub ewentualnie w Rosji. Siedzący na komisariacie przed nimi obcokrajowiec, uciekł z państwa zachodu na wschód. Porzucił Niderlandy, uznawane za jeden z najlepszych do życia krajów świata i wybrał państwo, gdzie kwietnie korupcja i łamane są prawa mniejszości. Coś tu ewidentnie nie grało. Nawet przyznanie się do szpiegostwa byłoby bardziej prawdopodobne, niż taka ucieczka do lepszego życia na wschód.

 

Deportacja

Służby nie uwierzyły więc Holendrowi. Mężczyzna nie stał się polityczną maskotką pokazywaną rodakom jako przykład tego, że ludzie z zachodu uciekają na Białoruś. 48-latka postanowiono ukarać karą grzywny. Oprócz sankcji finansowych został on również deportowany. Gdyby zaś tego było mało, nałożono na niego zakaz wjazdu do Białorusi przez najbliższe pięć lat.
Tak więc brutalnie skończył się sen o wolności i lepszym życiu na wschodzie Europy.