Sprawa Ali B. – Ogromne zło spowodowało coś dobrego

Polak związać taśmą, wykorzystać i okraść 28-latkę

Czy z tego, iż holenderska gwiazda, bożyszcze dla wielu młodych ludzi staje przed sądem oskarżona o przemoc seksualną i gwałty może wyjść coś dobrego? Okazuje się, że tak. Proces, w którym słynny holenderski raper Ali B. zasiadł na ławie oskarżonych, sprawił, że wiele kobiet i mężczyzn znalazło w sobie odwagę, by mówić, co je/ich spotkało i zgłaszać swoje sprawy. Skoro bowiem wymiar sprawiedliwości nie boi się skazać celebryty to i one/oni będą mogły/mogli liczyć na sprawiedliwość.

Jak się okazuje po tym jak prokuratura zażądała 3 lat więzienia dla rapera doszło do swoistego przebudzenia ofiar przemocy seksualnej. „Otrzymujemy średnio 153 telefony tygodniowo. W zeszłym tygodniu było ich 210” – powiedziała dziennikarzom Nu.nl Iva Bicanic, dyrektor Centrum Przemocy Seksualnej (CSG). Kobieta wskazuje, iż podczas tych rozmów dzwoniące i dzwoniący zgłaszają niewłaściwe zachowania na tle seksualnym i chcą, by ich oprawca poniósł tego konsekwencję.

 

Odwaga

Skala zgłaszanych spaw jest różna. Od przypadków molestowania nawet po współżycie bez zgody i brutalne gwałty. Znaczną większość tych zgłoszeń łączy jednak motywacja. Dzwoniący mówią, że chcą opowiedzieć swoją historię, chcą się podzielić tym, co się stało, bo z racji pozwu Ali B. wreszcie znaleźli w sobie odwagę na to, by to zrobić. Na to, aby sprawić, iż ludzie, którzy ich skrzywdzili, nie pozostaną bezkarni.

 

Bodziec

Iva Bicanic wskazuje, iż to nie pierwszy raz, gdy ich linia rozgrzewa się do czerwoności. Ofiary bowiem potrzebują pewnego bodźca, potrzebują wiedzieć, iż nie są same, iż nie tylko im się to zdarza. „Po odcinku BOOS, w którym ujawniono rzekomą przemoc seksualną w programie The Voice of Holland, również nastąpił ogromny wzrost” mówi dyrektora CSG.

 

Dużo do zrobienia

Dyrektorka CSG wskazuje w tej sprawie jednak na jeszcze jeden niezbyt pozytywny aspekt. Holenderskie społeczeństwo podzieliło się w sprawie Ali B. Część opinii publicznej uważa, iż jest on niewinną ofiarą, a wszystko to spisek zawistnych kobiet i wyzywają ofiary muzyka od najgorszych. Taka sytuacja zdaniem Bicanic nie powinna mieć miejsca. O tym, czy ktoś jest winny, czy nie decyduje sąd. Działania zaś fanów B., którzy wręcz zastraszają ofiary, sprawia, iż inne osoby widząc to, mogą mieć obiekcję czy zgłosić swoją sprawę. Mogą bowiem nie czuć się bezpiecznie mówiąc, co się stało, bojąc się, iż nie tylko nikt im nie uwierzy, ale że zostaną „zlinczowane” w środowisku za to, że miały czelność wystąpić przeciw swojemu oprawcy, który uchodzi za miłego, grzecznego, nieskazitelnego człowieka.
Niemniej jednak, zdaniem obserwatorów, cały proces to krok w dobrą stronę, pokazuje bowiem ofiarom, iż nieważne kim jest sprawca, przed sprawiedliwością nie można uciec.

 

Źródło:  Nu.nl