Skuter inwalidzki wpada pod nadjeżdżający pociąg
Tej sytuacji maszynista pociągu wyjeżdżającego w piątek na stację Echt w Limburgu, nie zapomni do końca życia. Gdy skład zbliżał się do peronu, na torowisko wjechał, a właściwie wpadł skuter inwalidzki wraz z pasażerem. Chwilę później pociąg uderzył ten mały pojazd, roznosząc go na strzępy.
Wypadek
Jak wskazują świadkowie, w piątkowy wieczór o 18:45 skuter inwalidzki wraz ze swoim kierowcą z nieznanych dotąd przyczyn spadł z krawędzi peronu i znalazł się na torowisku. Znajdujący się na peronie ludzie nie byli w stanie powiedzieć, czy zawiodły hamulce, czy prowadzący pojazd kierowca zagapił się i nie zdążył zahamować. Pewne było jedno. Pojazd wraz z osobą, która się nim poruszała, wylądował na torach, przed zbliżającym się pociągiem intercity.
Akcja ratunkowa
Widzący to pasażerowie stojący na przystanku nie wahali się ani chwili. Kilka osób zdecydowało się zaryzykować własnym życiem i zeskoczyć na tory, by spróbować uwolnić kierowcę ze śmiertelnej pułapki. Ten akt heroizmu zakończył się prawie pełnym sukcesem. Lekko poobijany właściciel skutera został wyciągnięty na peron praktycznie w ostatnim momencie. Kilka sekund później hamujący pociąg roztrzaskał elektryczny wózek wykorzystywany przez osoby niepełnosprawne i seniorów.
Można się tylko domyślać, jak ciężką chwilę przechodził maszynista. Człowiek ten zapewne odetchnął z wielką ulgą, gdy dowiedział się, iż pociąg zniszczył tylko pusty pojazd, którego ludziom na dworcu nie udało się już, między innymi z racji na dużą wagę, wydostać na peron.
Dochodzenie
Po wypadku ruch kolejowy między Sittard, a Roermond został na pewien czas wstrzymany. Niezbędne było sprawdzenie, czy pociąg nie został w jakiś sposób uszkodzony. Ponadto policja prowadziła śledztwo mające sprawdzić, czy wózek nie został wepchnięty pod koła pociągu. Szybko jednak dochodzenie umorzono. Nie dopatrzono się bowiem w całym tym incydencie udziału osób trzecich. Wątpliwe również po tym, iż ofiara dała się łatwo zabrać z torów, iż była to próba samobójcza. Pewne jest jednak jedno. Ludzie, którzy ruszyli z pomocą, mogą bez nadmiernej pychy nazwać się bohaterami.