Polakowi się upiekło czyli sądowe batalie naszego rodaka

Bandi zagryzł Leona, czy matka trafi za kraty?

Nasz rodak z Fijnaartu może mówić o szczęściu. Sądowe batalie, w których brał udział, siedząc na ławie oskarżonych, zakończyły się dla niego wyjątkowo pozytywnie. Owszem 37-latek nie może mówić o pełnym sukcesie, ale to, co jemu i jego obrońcy udało się wywalczyć, może napawać go radością. 

4 marca 2018 roku Polak, zamieszkały w Fijnaartu, wsiadł do samochodu z trzema rodakami po całonocnej suto zakrapianej imprezie w Oss. Grupa ta nie udała się jednak do domu, a na zakupy. Skończyły się bowiem trunki, więc by nikogo nie suszyło, postanowili uzupełnić zapas. Niestety wyjazd ten zakończył się tragicznie. Gdy pojazd przejeżdżał przeze rondo na Geffense Papendijk, niedaleko A59, 37-latek (wtedy 34-latek), stracił panowanie nad pojazdem. Maszynę zarzuciło i osobówka przewróciła się. Na skutek tej wywrotki z auta wypadł 28-letni Kami, który zginął na miejscu.

 

Proces

Wypadek sprawił, iż Polak stanął przed holenderskim sądem. Za spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym prokuratura zażądała dla naszego rodaka dwóch lat pozbawienia wolności. Sędzia rozpatrujący sprawę, przyznał całkowitą rację prokuratorowi, który uznał, że za cały wypadek pełną winę ponosi 37-latek. To bowiem on wsiadł pijany za kierownicę i to on nie dostosował prędkości do warunków na drodze, przez co doszło do wypadku. Wymiar sprawiedliwości stwierdził jednak, iż kara dwóch lat w celi to zdecydowanie zbyt dużo i skazał naszego rodaka tylko na rok więzienia. Polak jednak się nie poddał. Wraz ze swoim obrońcą złożył apelację.

 

Okoliczności łagodzące

Sąd drugiej instancji (apelacyjny), podtrzymał wnioski swojego poprzednika, stwierdzając, że za wypadek odpowiada 37-latek. Znalazł on jednak szereg przesłanek do złagodzenia wyroku. Do nich należała między innymi szczera skrucha oskarżonego, a także to, iż wypłacił on z własnej inicjatywy wysokie odszkodowanie rodzinie ofiary. W końcu sędzia uwzględnił też to, że 28-letni Kamil jechał bez zapiętych pasów bezpieczeństwa. Te bowiem mogłyby uratować mu życie podczas wypadku. Gdyby bowiem z nich skorzystał, nie wypadłby z pojazdu, a jego obrażenia byłyby zapewne podobne do tych, jakich doznali pozostali pasażerowie.

Czas płynie

Ostatnią przesłanką był zaś czas. Niderlandzkie sądownictwo uważa bowiem, iż wyrok powinien być relatywnie szybko orzeczony. Przeciągająca się, niezamknięta sprawa działa na korzyść oskarżonego. Pokazuje ona bowiem braki w działaniu wymiaru sprawiedliwości, a ponadto pozostawia oskarżonego w niepewności (co może odbić się na jego kondycji psychofizycznej). Reasumując, im dłuższy proces z racji zastojów (a nie faktycznego działania), tym niższa kara.

 

Wyrok

W efekcie, gdy w tym tygodniu zapadł prawomocny wyrok w sprawie Polaka, został on skazany na rok pozbawienia wolności, z czego osiem miesięcy zostało mu zawieszone na okres próby lat dwóch. Oznacza to, iż z początkowego żądania prokuratora dotyczącego dwóch lat za kratami, nasz rodak spędzi w holenderskim więzieniu tylko cztery miesiące, od których należy jeszcze odliczyć czas, w jakim to przebywał w areszcie, ten bowiem również wlicza się na poczet kary.
Można więc powiedzieć, iż Polakowi się upiekło. Należy jednak pamiętać, iż do końca życia będzie on musiał zmagać się ze świadomością spowodowania śmierć człowieka. To zaś może być najcięższą, dożywotnią karą.

Źródło: Bd.nl