Rzeka tykającą bombą? Problem Mozy
Moza to tykająca bomba, która może uderzyć aż w 7 milionów mieszańców Holandii. Tak wynika z informacji przekazanych przez dostawców wody pitnej w tym kraju. Firmy te alarmują bowiem, że rzeka i ujęcia, z których czerpany jest ten życiodajny płyn, nie są odpowiednio chronione. Zatrucie więc wody może być tylko kwestią czasu.
Jak wskazują firmy wodociągowe, obecnie nie ma aktualnych, kompletnych ani jasnych pozwoleń dotyczących zrzutów ścieków i innych zanieczyszczeń do rzeki na całej jej długości. Nie wiadomo więc jakie substancje trafiają do wody i gdzie są one do niej wpuszczane. Największym problemem pod tym względem są rzuty substancji toksycznych PFAS.
PFAS
W poniedziałek, stowarzyszenie RIWA-Maas skupiająca dostawców wody pitnej, wykazało, że około 50% PFAS trafia do Mozy już, gdy rzeka ta biegnie przez holenderskie terytorium. Każdy wzrost zaś ilości tych substancji w wodzie stanowi bardzo duży problem. Są one bowiem praktycznie niezniszczalne. Nie ulegają rozpadowi, bardzo trudno je odfiltrować, a one same bardzo łatwo przenoszą się w środowisku. Gdy zaś trafią do naszych organizmów, mogą przyczynić się, np. do zwiększenia ryzyka wystąpienia chorób nowotworowych.
Nieaktualna
Jak PFAS i inne szkodliwe substancje dostają się do rzeki? Jedną z odpowiedzi są ścieki przemysłowe. Wiele firm ma oficjalne pozwolenie na ich zrzut do wody. Jak jednak zauważa RIWA-Maas liczne z tych pozwoleń mają już swoje lata. W tym czasie zaś firmy zwiększyły działalność, zmieniły proces produkcji czy dokonały innych modyfikacji, które skutkują tym, iż zrzucane przez nich odpady nie są już tym samym czym były, gdy podpisywano umowę.
Monitoring
Czy więc to nie powinno być monitorowane? Powinno. Jak jednak zauważa Van der Ploeg ze stowarzyszenia: „W tej chwili żaden organ nie ma pełnego wglądu w to, które szkodliwe substancje trafiają do wody” – dodając - „W ten sposób niemożliwe jest skuteczne monitorowanie jakości wody w Mozie, a cele w zakresie poprawy jakości wody nigdy nie zostaną osiągnięte”.
Niemcy
Organizacja zwróciła się o pomoc również do Niemców. Poproszono tamtejsze władze, aby przyjrzały się zrzutom PFA do Renu. Trudno powiedzieć jednak, czy apel ten przyniesie jakieś konkretne rezultaty.
Dotknie każdego z nas
Może się wydawać, iż sprawa zanieczyszczeń wody jest gdzieś daleko od nas. Jeśli jednak mieszkamy w Rotterdamie, Hadze, Brukseli, Antwerpii, częściach Limburgii i Zelandii oraz Flandrii Zachodniej to w naszych kranach właśnie leci woda z tej rzeki. Jest ona oczywiście zdatna do picia. Im jednak więcej zanieczyszczeń tym trudniej ją filtrować. To zaś oznacza większe koszty, które dostawcy przeniosą potem na nas. Dlatego tu nie chodzi tylko o ekologię, ale i zdrowie oraz zawartość naszych portfeli.
Źródło: Nu.nl