Rząd dał ciała i Holendrzy nabierają ciała
Holandia ma wiele projektów społecznych związanych z ogólnym dobrostanem mieszkańców. Wśród nich można znaleźć między innymi te dotyczące walki z takimi nałogami jak alkohol czy palenie papierosów. Jest jednak jeden ambitny projekt, który władzy ewidentnie nie wyszedł. Dotyczy on odchudzania obywateli.
Pięć lat temu władze w Hadze przedstawiły Narodowe Porozumienie na rzecz Zapobiegania Otyłości. Projekt ten zakładał, jak sama nazwa wskazuje, walkę z otyłością wśród mieszkańców krainy tulipanów. Na celownik została wzięta przede wszystkim młodzież i młodzi dorośli. Co jednak wyszło z tego programu po pięciu latach? Odsetek ludzi z nadwagą pozostaje taki sam? Nic się nie zmieniło?
Pod koniec 2018 roku Mark Rutte ogłosił plan opracowany wraz ze środowiskiem biznesowym, organizacjami pożytku publicznego i społeczeństwa obywatelskiego, którego głównym celem było ograniczenie otyłości w narodzie. Cele drugorzędne dotyczyły zaś ograniczenia problemu alkoholowego i tytoniowego wśród Holendrów, tak by wspomóc już istniejące działania.
Skutki
Jak wygląda sytuacja po 5 latach? Rząd rozpoczął działania, ponieważ stwierdził, że nadwaga u 15% populacji w 2015 roku to duży problem. Teraz zaś po 8 latach najnowsze dane wskazują, iż nadwagę ma co czwarty obywatel. Dotyczy ona 25% społeczeństwa. Jeśli więc program ten w ogóle zadziałał to miał on efekt odwrotny do zamierzonego.
Poldering
Czy więc program odchudzania w Niderlandach to miliony euro wyrzucone w błoto? Jaap Seidell, profesor odżywiania na VU Amsterdam, w rozmowie z Nu.nl rozumie czemu nie było wyników. „Tu, w Holandii, wszystko robimy metodą polderingu: małymi krokami, niezbyt licznymi i niezbyt dalekosiężnymi. Ale to nie ma sensu w tym przypadku. Rząd musi odważyć się szybciej stawiać większe kroki”. Chodzi o to, iż rząd faktycznie powinien działać, a nie stwarzać pozory działania. Nie wystarczy bowiem chodzić na siłownie, trzeba też na niej ćwiczyć. Władza więc musi nie tylko tworzyć programy, ale też wykonywać takie kroki, by one działały.
VAT
Jakie to miałyby być kroki? Przykładowo obniżka VAT’u na owoce i warzywa, tak by mógł sobie na nie pozwolić każdy, to samo tyczy się również zdrowej żywności. Obecnie bowiem ta często jest dużo droższa niż „śmieciowe” jedzenie. Nie ma więc czemu się dziwić, iż ludzie wybierają to drugie.
Kolejną kwestią powinno być prawne ograniczenie promowania i reklamy niezdrowych produktów. Tak, by nie kusiły (działania te miałyby być podobne do tych, które miały miejsce w przypadku wyrobów tytoniowych).
Smutna diagnoza
„Supermarkety i firmy coś robią, gminy coś robią, branża hotelarska coś robi. Ale nikt tak naprawdę nie chce być dotknięty zmianami. Nie ma żadnej formy przymusu. Jeśli strony nie dotrzymują obietnic, nie ma nikogo, by ich rozliczyć” – wskazuje Seidell dodając, iż oddolne, nieskoordynowane działania nie mają szans żadnego powodzenia, tym bardziej jeśli rząd, który powinien dać przykład, nic nie robi. Pozostawienie sprawy samemu społeczeństwu po prostu nic nie da. Nie można zrzucić całkowicie odpowiedzialności na obywateli i mieć czyste sumienie.
Źródło: Nu.nl