Rutte – Sojusz musi przyjąć „mentalność wojenną”
Słowa Marka Rutte mogły wśród wielu ludzi wzbudzić pewien niepokój. Były premier Holandii, a obecnie Sekretarz Generalny NATO zwrócił się do władz krajów Sojuszu, a po części również ich obywateli: „Musimy mentalnie przygotować się na wojnę”. Jak to rozumieć i czy polityk wie coś, o czym i my powinniśmy?
Ponure słowa
„Nie jesteśmy gotowi na to, co stanie się z nami za cztery–pięć lat” - powiedział Rutte podczas brukselskiego przemówienia, dodając „Rosja przygotowuje się do długiej konfrontacji z Ukrainą i z nami. Musimy przejść na mentalność wojenną”. Jak to rozumieć? Bynajmniej nie tak, iż już niedługo na kraje NATO spadną bomby i rakiety. Holendrowi chodzi o to, by państwa Sojuszu zwiększyły swoje wydatki na obronę.
3%
Sekretarz przypomniał, że w czasach zimnej wojny państwa NATO wydawały na obronność ponad 3% swojego PKB. Obecny cel, do którego pakt stara się dążyć, czyli minimum 2% PKB swoich członków, to zdaniem byłego premiera Holandii zbyt mało. To tego tyczy się owa „mentalność wojenna”. Do poszczególnych polityków i ich rządów musi wreszcie dotrzeć, że za granicą sojuszu toczy się prawdziwa wojna. Wojna, w którą państwa NATO są pośrednio zaangażowane. Wojna, przeciwko krajowi, który był przyczynkiem do powstania Paktu Północnoatlantyckiego.
Broń amunicja
Co bowiem z tego, iż kraje zachodu mają nowoczesny sprzęt, jak w wielu państwach po prostu brakuje amunicji do niego, magazyny są puste. Skalę produkcji wyznaczały bowiem tylko ćwiczenia albo daty ważności poszczególnych pocisków. To musi się zmienić. Nie tylko dlatego, że Ukraina potrzebuje amunicji, ale i dlatego że państwa NATO w razie hipotetycznego konfliktu też muszą mieć czym się bronić.
Działania nie słowa
Rutte chce więc, by zaczęły się działania, a nie tylko słowa. W ten sposób kontynuuje kurs, jaki wyznaczył wcześniejszy Sekretarz Generalny. Czemu? Nie da się ukryć, iż ogromne znaczenie w tym działaniu mają wydarzenia w Stanach. Nowy prezydent USA jest bowiem niepewny. Trump zapowiedział, iż nie będzie bronił państw wydających na obronność mniej niż 2% PKB. Kilka dni temu powiedział zaś, iż jest zdolny nawet wyprowadzić USA z sojuszu. W tym wypadku łatwo zrozumieć, czemu Rutte chce zrobić wszystko, by Europa mogła się w ostateczności sama obronić i zapewnić bezpieczeństwo Ukrainie. Wielu analityków nie ma bowiem wątpliwości, iż jeśli wschodni sąsiad Polski padnie, po kilku latach Kreml wyciągnie ręce po nowe terytoria, być może Krajów Bałtyckich.
Źródło: Nu.nl