Rozszczelnienie zbiornika w porcie w Rotterdamie
We wtorek służby ratunkowe w porcie w Rotterdamie były postawione w stan podwyższonej gotowości. Prowadziły i zabezpieczały bowiem akcję przepompowywania dziesiątek milionów litrów skrajnie łatwopalnej substancji z jednego ze zbiorników w Europoort Rotterdam. Co się stało? Czy dla portu i miasta istniało jakieś zagrożenie? Co spowodowało, iż trzeba było opróżnić jedną z ogromnych portowych „beczek”?
W poniedziałkowe popołudnie, w górnej części zbiornika magazynowego rafinerii BP przy D'Arcyweg pojawił się wyciek. Po bliższej analizie zdiagnozowano, iż nieszczelność to niejedyny problem. Okazało się również, iż odwodnienia zbiornika nie działają tak, jak powinny. To zaś oznaczało, iż konstrukcja nie jest w najlepszej kondycji i w połączeniu z zawartością budowli budziło pewne obiekcje.
Skrajnie łatwopalna
W środku nie było bowiem ropy, mazutu, czy oleju. Władze nie chciały dokładnie powiedzieć, co znajdowało się we wnętrzu zbiornika. Wiadomo jedynie, iż „jest to kombinacja substancji”, która jest bardzo łatwopalna. Dlatego też władze portu wspólnie z zarządem regionu bezpieczeństwa, postanowiły działać. Sześć godzin po zidentyfikowaniu problemów, o godzinie 20 zapadła decyzja, by opóźnić tę wielką „beczkę”.
Trudne zadanie
Zadanie to z jednej strony nie wydawało się zbyt trudne. Płyn miał zostać przepompowany do znajdującego się nieopodal zbiornika. Trzeba więc było po prostu podłączyć węże i uruchomić pompy. Sęk jednak w tym, iż mowa tu o milionach litrów płynu, przy którym mała iskra może doprowadzić do tragedii. Dlatego też cała akcja musiała odbywać się pod specjalnym nadzorem. Trwająca około 60 godzin czynność odbywa się na zamkniętym terenie pod ścisłym nadzorem służb bezpieczeństwa, w tym przede wszystkim strażaków, którzy nadzorują przepływ substancji od pierwszego do ostatniego litra.
Środki ostrożności
Niektórym może się wydawać, iż cała ta akcja to przerost formy nad treścią. Najpewniej bowiem nieszczelność udałoby się usunąć bez opróżniania zbiornika lub też nie doprowadziłaby ona do większych problemów. Sęk jednak w tym, iż dla bezpieczeństwa portu, jak i miasta, nie można tak myśleć. Port w Rotterdamie to między innymi właśnie rafineria BP, gdzie znajduje się nie jeden a dziesiątki takich zbiorników. Pożar i eksplozje tam to zniszczenie ogromnej części portu, katastrofa ekologiczna i najpewniej dziesiątki jeśli nie setki zabitych. Na taki zaś scenariusz nie można pozwolić. Dlatego też służby wolały „dmuchać na zimne”
Źródło: Nu.nl