Rodzina pogrzebana żywcem w Oldenzaal

Ranni po zawaleniu dachu lokalu biznesowego w Amsterdamie

Ogromny huk eksplozji potem trzask i ciemność. Trzy osoby, ojciec, matka i nastoletnia córka zostały pogrzebane żywcem pod gruzami swojego domu, po tym jak w poniedziałkowy poranek doszło w nim do wybuchu gazu. Wczoraj przez wiele godzin ratownicy walczyli, by dotrzeć do zasypanych, ich trud został wynagrodzony i akcja ratownicza zakończyła się happy endem.

rozliczenie podatku z Holandii

W poniedziałkowy poranek o godzinie 9:45 doszło do wybuchu gazu na terenie domu jednorodzinnego przy Hoefsmid w Oldenzaal. Siła eksplozji spowodowanej najprawdopodobniej poprzez pracownika, który przebił rurę gazową podczas pracy przy instalacji stacji ładującej samochód elektryczny, była tak duża, iż budynek jednorodzinny złożył się jak domek z kart.

Na miejsce natychmiast przybyły służby ratownicze. Pogotowie i straż pożarna najpierw zajęły się pracownikiem, który w stanie ciężkiego szoku został zabrany do szpitala. Później zaś rozpoczęło się poszukiwanie ofiar pod gruzami. Jak wskazywali sąsiedzi, w zawalonym domu mieszkała pięcioosobowa rodzina. Na szczęście, jak się szybko okazało, w budynku podczas eksplozji były tylko trzy osoby. Małżeństwo z jedną córką.

Matka i córka

Ratownikom dość szybko udało się spod gruzów wyciągnąć matkę i córkę. Na kobiety czekały już śmigłowce ratownicze, które zabrały je do szpitala w Enschede. W tym momencie strażacy skupili się na poszukiwaniu głowy rodziny. Była to walka z czasem, ponieważ wiele wskazywało na to, iż domownik może znajdować się dużo głębiej pod gruzami i być w dużo cięższym stanie niż panie.

Ojciec

Po pewnym czasie mężczyznę udało się namierzyć. Pojawiła się też pierwsza dobra wiadomość. Człowiek był przytomny. Służbom ratowniczym udało się nawiązać z nim kontakt. Było więc wiadomo, że żyje. Niestety nadal zostawał pod setkami kilogramów drewna, cegieł i betonu. Wyciągnięcie go wymagało użycia specjalistycznego sprzętu. Ten przybył na miejsce wraz z zespołem Specjalistycznej Pomocy Technicznej (STH). To właśnie jego ratownicy, wyposażeni w sprzęt do stabilizacji konstrukcji budynku wyciągnęli mężczyznę około godziny 13:30.

Stan ofiar

Lekarze, widząc obrazki zawalonego domu, mówią o cudzie. Matka córka i mechanik zostali tylko lekko ranni. Musieli jednak pozostać w szpitalu na obserwacji. Ojciec nie miał już tyle szczęścia. Człowiek ten nie był może w najgorszym stanie, był jednak bardzo wyziębiony. Przez kilka godzin, zanim udało się go bezpiecznie wyciągnąć, był ogrzewany za pomocą butelek z gorącą wodą organizowanych przez okolicznych mieszkańców, które to ratownicy układali przy zakleszczonym.
Do szpitala trafił również syn rodziny. W chwili wybuchu był przed domem, nie znalazł się więc pod gruzami. Nie wiadomo jednak, czy nie doznał on obrażeń na skutek eksplozji, np. poprzez latające odłamki szkła. Piątej domowniczki nie było w domu. Dorosła córka, mimo iż oficjalnie jest tam zameldowana, praktycznie nie mieszka już z rodzicami.

Psy na gruzach

Na gruzach budynku pracowały również psy tropiące. Może się to wydać nieco dziwne, z racji tego, iż wiadomo było, gdzie znajdują się zasypani. Zresztą psy działały jeszcze nawet po ewakuacji poszkodowanych. Jak wskazują jednak ratownicy, jest to standardowe działanie, by na psi nos sprawdzić, czy faktycznie już tam nikogo nie ma.
Wszystko zakończyło się więc happy endem. Straty liczone są jednak w setkach tysięcy euro, a rodzina nie ma do czego wracać. Również sąsiedzi zgłaszają straty. Siła eksplozji była tak duża, iż ucierpiały także sąsiednie domy.

rozliczenie podatku z Holandii

Źródło:  Ad.nl