Trzęsienie ziemi w Holandii. PVV zwycięzcą. Prawica wygrywa wybory!

Oszustwo wyborcze w Tilburgu? Ponowne liczenie głosów

Już niejednokrotnie pisaliśmy na łamach naszej strony, iż odejście z niderlandzkiej polityki Marka Rutte to koniec pewnej ery. Sondażowe wyniki wyborów parlamentarnych nie tyle to potwierdzają, co wieszczą wręcz trzęsienie ziemi. W Holandii, kraju znanym z liberalizmu i otwartości, wygrała bowiem partia PVV Geerta Wildersa, znana ze swojego prawicowego i antyemigracyjnego charakteru.

Exit Poll

Exit poll’e na godzinę 21:45 wskazują, iż w wyborach do niderlandzkiej niższej izby parlamentu Tweede Kamer PVV zdobyło najwięcej, bo 35 mandatów. Jest to o 9 mandatów więcej, niż uzyskała Partia Pracy (PvdA) i Zjednoczona Lewica (GroenLinks). Partie te idące pod wspólnym szyldem zdobyły wedle wstępnych wyników 25 mandatów. Na trzecim miejscu uplasowała się VVD, czyli liberalna partia rządzona latami przez Marka Rutte. Zdobyła ona 24 mandaty. Jest to więc bolesny spadek w porównaniu z 34 mandatami w ostatnich wyborach.
Na czwartym miejscu, z 20 mandatami, znalazł się nowy twór NSC, czyli Nowa Umowa Społeczna, którą kieruje Pieter Omtzig. Pierwszą piątkę zamyka D66 - były koalicjant VVD, który zdobył 10 miejsc. To także ogromny cios, we wcześniejszych wyborach partia ta miała 24 mandaty.  BBB, która szturmem zdobyła w ostatnich wyborach izbę wyższą, zdobyła 7 mandatów. CDA- 5, SP- 5, PVdD- 3.

 

Co czeka Holandię?

Co teraz czeka Królestwo Niderlandów? Wyniki wyborów mogą wieszczyć zwrot o 180 stopni. Zamiast wygranej partii liberalnej mamy bowiem kandydata na premiera, który już wspominał kiedyś, iż należałoby rozważyć wyjście Królestwa z Unii Europejskiej. Oprócz tego człowiek ten, jak wspomnieliśmy na wstępie, jest przeciwny przyjmowaniu migrantów (głównie tych z Bliskiego Wschodu i Afryki).

 

Koalicja

Pytaniem otwartym pozostaje jeszcze kwestia koalicji. PVV cieszy się obecnie z 35 mandatów. Owe 35 mandatów nie daje jednak absolutnie samodzielnej większości. Niższa izba składa się bowiem ze 150 posłów. Musi więc powstać koalicja. Rozmowy w tej sprawie zapewne już się zaczęły po cichu toczyć. Pojawia się tu jednak problem znany z Warszawy.  VVD kiedyś było w koalicji z PVV. Obecnie jednak stosunki między tymi dwoma formacjami są dość skomplikowane. Jeszcze parę dni temu obecna szefowa VVD nie wykluczała koalicji ze PVV. We wtorek jednak przekazała w holenderskim mediach, iż nie stworzy z nimi gabinetu, jeśli partia Wildersa będzie największa, a on sam zostanie premierem. Oprócz tego współpracę ze zwycięzcą już dawno odrzuciły partie takie jak GL-PvdA, CDA, PvdD, DENK i Voltem.
Wszystko to sprawia, iż o większość, czyli 76 mandatów może być dość ciężko.

 

Powtórka z rozrywki

Cześć obserwatorów wskazuje, iż partie będące w ustępującym gabinecie dostały od wyborców czerwoną kartkę. Wszystko z racji drożyzny, inflacji, napływu migrantów i braku pomysłu co z nimi zrobić, a także przez to, iż od lat nic się nie zmieniało, a rząd tworzył się prawie tyle czasu, co trwał. Teraz zaś okazuje się, iż nowe rozmowy koalicyjne również mogą trwać dość długo. By bowiem powstała stabilna większość PVV musi rozmawiać przede wszystkim z VVD i NSC, te zaś wiedząc, iż są niezbędne Wilders'owi, postawią twarde warunki.

 

Źródło:  Nu.nl