Przestępca w slipkach na głowie i wybuch w Delft

Przestępca w slipkach na głowie i wybuch w Delft

Czasem jest tak, iż w pracy trzeba zapomnieć o honorze, zacisnąć zęby i wziąć się do roboty, nawet jeśli wie się, że wyjdzie się na pośmiewisko. Słowa te dotyczą nie tylko ludzi na etacie, ale też i przestępców. Pewien rabuś w Delft udając się na akcję, zapomniał kominiarki. Było już za późno, by po nią wrócić, więc wykonał skok, zakładają slipy na głowę. Slipy, które swoim wyglądem wskazywały na to, iż były już długo używane.

17 kwietnia ubiegłego roku wielu mieszkańców Delft obudził głośny huk. Dźwięki dwóch eksplozji, do których doszło około 4:30 w nocy, dochodziły z rejonu stacji kolejowej. To bowiem właśnie na niej trzech podejrzanych, dwóch w kominiarkach i jeden w majtkach na głowie, postanowili obrobić kantor, wysadzając go. Przestępcy byli tak pewni swego, iż jeden z nich nawet tryumfalnie pomachał bezdomnemu koczującemu na dworcu. Gdy po eksplozji kurz opad sprawców już nie było.

 

Podejrzani

Sprawiedliwość dopadła jednak mężczyzn. Po prawie roku od włamania cała trójka: Mourad H. (21) z Almere, Johan G. (27) z Capelle aan den IJssel oraz Ray R. (27) z Amsterdamu stanęli przed sądem. Wszyscy oni podejrzani są o spowodowanie eksplozji na dworcu, która wiązała się z dużym ryzykiem dla postronnych. Oprócz tego G. i R. mają być powiązani z przygotowaniem do włamania w Assen. R. z kolei ma odpowiedzieć też za eksplozję bankomatu, do której doszło na stacji Amsterdam-Zuid.

Policja wpadła na nich trop dzięki nagraniom z kamer na jednej ze stacji benzynowych, gdzie namierzono podejrzane Polo z trójką pasażerów. Później mając ten punkt zaczepienia, dotarli do podejrzanych, którzy między innymi podsłuchowi finalnie zasiedli na sali rozpraw.

Skok

Tam oskarżyciel przedstawił ich plan działania. Ten był wyjątkowo prosty. Najpierw wysadzić szklane drzwi do kantoru, a potem wysadzić sejf, który znajdował się wewnątrz. Zadanie tu udało się połowicznie. Drzwi ustąpiły, sejf nie i złodzieje uciekli z niczym. Gdy policja odnalazła podejrzany pojazd, sąd zgodził się na założenie podsłuchu w aucie. Nagrania rozmów, które w ten sposób uzyskano, stanowiły więc przysłowiowy "gwóźdź do trumny" podejrzanych. W dniach po skoku rozmawiali w pojeździe o swojej nieudanej akcji. Komentowali też działania Mourad’a H., który zapomniał kominiarki.

 

Żądania

Dowody są więc niezbite. Prokuratura żąda zaś 4 lat więzienia dla G., 5 lat dla R. i 42 miesięcy dla H. Czy jednak sąd zgodzi się z wolą prokuratora? Wyrok za dwa tygodnie.

 

 

Źródło:  AD.nl