Przejmujące słowa na procesie Polaka

Mieli wracać do Polski, rozbili się na drzewie

To był piękny wrześniowy dzień 2021 roku. 75-letnia Anni Trouw chciała przejechać rowerem przez Westerparklaan w Bredzie. Kobieta nie dotarła jednak na drugą stronę. Potrąciło ją auto prowadzone przez naszego rodaka 33-letniego Daniela M. Seniorka nie miała szans przeżyć wypadku. Podczas procesu jej siostra zwróciła się do oskarżonego po polsku.

W minioną środę przed sądem w Bredzie stanął M., oskarżony o nieumyślne spowodowanie śmierci. Polak zignorował sygnalizację świetlną i wjechał na czerwonym. Ponadto nie zauważył rowerzystki i doszło do tragedii.

Emocje wygrywają

Początkowo na wskroś merytoryczna rozprawa zamienia się w wyjątkowo emocjonalny przewód sądowy. Wszystko dlatego, iż siostra i syn Annie skorzystali z prawa do zabrania głosu. Nie byłoby w tym może nic niezwykłego. Często bowiem krewni ofiar występują jako oskarżyciele posiłkowi. Gdy jednak przemówiła siostra ofiary, wielu ludzi przeszedł dreszcz.

 

Holenderska zwróciła się bowiem do 33-latka po polsku. Okazało się, iż kobieta specjalnie wzięła udział w przyśpieszonym kursie języka polskiego. Czemu? Jak powiedziała: „To dla Anni chcę, aby podejrzany zrozumiał, co mam mu do powiedzenia”. Następnie mówiąc po polsku, zaczęła opowiadać o żałobie, jaką nasz rodak sprawił jej i jej bliskim. „Smutek, który nigdy nie minie. Moja siostra zawsze siedzi na moim lewym ramieniu, nawet dzisiaj”, powiedziała pogrążona w smutku kobieta po polsku. Dodając również w naszym języku: „Dlaczego nigdy nie wyraziłeś żalu?”.

 

Zeznania Polaka

Słowa słyszane w swoim rodzimym języku wyraźnie uderzyły w M. Polak w asyście adwokata i tłumacza z widoczną niepewnością wsłuchiwał się w wypowiedź kobiety i syna ofiary (ta była już po holendersku). Gdy przyszła jego kolej, mamrotał, mówiąc ze spuszczoną głową. Sąd za bardzo nie rozumiał, co chce powiedzieć oskarżony. Po chwili głos zabrał obrońca, stwierdzając: „Wypadek naprawdę miał na niego wpływ, ale trudno mu to wyrazić”.

Oślepiony słońcem

Jak wynika z policyjnego śledztwa, M. jechał z prędkością pomiędzy 57 a 61 km/h. Był trzeźwy, nie korzystał również z telefonu podczas jazdy. Polaka miało oślepić wrześniowe Słońce, dlatego nie zobaczył rowerzystki. W efekcie adwokat zwrócił się w następujących słowach do wymiaru sprawiedliwości: „Mój klient przejechał na czerwonym świetle, możesz go o to oskarżyć. Zakończyło się to strasznymi konsekwencjami. Konsekwencje te nie powinny jednak przesądzać o wymierzonej mu karze. Przejechanie na czerwonym świetle było wynikiem chwili nieuwagi, to nie było lekkomyślne działanie”, chcąc, by ten uniewinnił jego klienta od zarzutu nieumyślnego spowodowana śmierci.

Inaczej do sprawy podchodzi prokurator. Domaga się dla Polaka 240 godzin prac społecznych i zakazu prowadzenia pojazdów na okres jednego roku. Uważa ponadto, iż Słońce nie mogło oślepić kierowcy. Była to bowiem godzina 12, kiedy to było ono wysoko na horyzoncie, znacznie wyżej niż skraj szyby pojazdu.
Jak do sprawy podejdzie sąd? Wyrok 14 grudnia.

 

 

Źródło:  Ad.nl