Problemy lokalowe po powrocie z Afryki

Problemy lokalowe po powrocie z Afryki

Problemy lokalowe w Holandii mogą dotknąć każdego. Jak się okazuje, ze znalezieniem własnego M mieli też poważny kłopot pewni mieszkańcy Holandii, którzy wrócili do kraju po pobycie w Afryce. Gdy w końcu udało się im znaleźć mieszkanie zastępcze i się zakwaterować, stało się jasne, iż swoją decyzją sprowadzili poważne problemy na całą gminę.

Okazało się bowiem, iż w gminnie Gelderse Alem przez kilka najbliższych miesięcy nie będą mogły wybrzmiewać alarmy syren przeciwlotniczych. Wszystko właśnie z powodu decyzji lokatorów. Jak to możliwe?

 

"Holendrzy"

„Holendrami”, którzy wrócili z Afryki, są bociany. Para ta przybyła po zimowaniu na „czarnym lądzie” do Królestwa Niderlandów. Kwitnący związek chciał mieć potomstwo. Zaczął się więc rozglądać za miejscem na gniazdo. Nie było jednak wolnych starych kominów, czy słupów telegraficznych. Próżno było też znaleźć ptakom jakieś wysokie, rozłożyste drzewo. Poszukiwania trwały, czas rozrodu się zbliżał, więc skrzydlaci mieszkańcy postanowili improwizować. Wybrali więc miejsce, szybko wybudowali gniazdo, a samica zniosła jajka.

 

Prośba dzieci

Sprawą ptaków zainteresowały się dzieci z pobliskiej szkoły podstawowej, które z okien swojego budynku mogły podglądać bociany. To one zrozumiały, iż gniazdo powstało na syrenie alarmowej. To zaś przeraziło uczniów. Przecież jeśli ta syrena się włączy, ptaki się przestraszą i nie będą chciały wracać do gniazda. To zaś może sprawić, iż młode zginą z głodu i pragnienia. W efekcie dzieci zaczęły pisać listy do radnych i burmistrza, prosząc o interwencję.

 

Władze samorządowe przyjrzały się sprawie i stwierdziły, iż faktycznie jest to problem. Gniazda nie można jednak ot, tak przenieść. Zapadła więc decyzja urzędowa o czasowym wyłączeniu syreny. Urządzenie nie będzie działać przez trzy miesiące. Po rozmowach z ornitologami stwierdzono bowiem, iż czas ten wystarczy, by młode wyleciały z gniazda.
W efekcie sprzęt nie będzie wykorzystywany przy najbliższych testach. Wszystko po to, by nie niepokoić bocianów.

 

Wyjątek

Bert i Kiki, tak bociany nazwali uczniowie, mogą więc spokojnie wysiadywać jajka i wychowywać potomstwo. Żadne fałszywe alarmy nie będą im w tym przeszkadzać. Władze zaznaczają jednak, iż jeśli w rejonie stałoby się coś bardzo złego, co wymusiłoby włączenie syreny, ta zabrzmi. Jak jednak wskazują władze, w takiej sytuacji, gdy zagrożone jest życie i zdrowie ludzi, nie będzie po prostu innego wyjścia.

 

 

Źródło: Nu.nl