Pranie pieniędzy na ziemniakach i cebuli
Brzmi to może niedorzecznie, a jednak. Holenderski eksport ziemniaków i cebuli jest często działalnością na wpół przestępczą. Wszystko z racji ogromnych możliwości pozwalających „wyprać” gigantyczne sumy pieniędzy.
Eksport ziemniaków i cebuli jest doskonałą przykrywką do prania brudnych pieniędzy. Takie wnioski wyciągnęła holenderska prokuratura, po tym, jak dokonała nalotów na biznesmenów zajmujących się handlem tymi warzywami w Zelandii i Północnej Holandii. Według organów ścigania, wielu podejrzanych bankierów i kurierów przywoziło miliony euro holenderskim hodowcom. Ludzie ci nie mieli bowiem nic przeciwko, gdy zamiast przelewu na konto, otrzymują walizkę lub torbę sportową pełną banknotów. W ten sposób rolnicy w znacznym stopniu przyczyniają się do prania pieniędzy pochodzących między innymi z handlu narkotykami.
Kartofel i cebula warte miliony euro. Wszystko płatne gotówką.
Śledztwo
W ciągu ostatnich dwóch tygodni Służba Wywiadu i Dochodzeń Fiskalnych (FIOD) oraz Krajowa Służba Śledcza pod kierownictwem Prokuratury Krajowej zorganizowały zakrojone na szeroką skalę rewizje i przeszukania w biurach plantatorów rolniczych w Zelandii i Północnej Holandii. Działania te ujawniły obraz eksportu ziemniaków i cebuli do krajów Afryki Zachodniej, który rozliczany jest prawie w 100% za pomocą gotówki. Pieniądze te dostarczane są do sprzedawców za pomocą bankierów, którzy kursują z nimi przez granicę, nie zgłaszając tego odpowiednim organom. W ciągu ostatnich pięciu lat, od 2014 do 2019 roku, holenderscy plantatorzy mieli zgodzić się na przyjęcie w ten sposób, blisko 150 milionów euro.
Bo inaczej się nie da
Plantatorzy ziemniaków i cebuli mają praktycznie jedno tłumaczenie dotyczące tej sytuacji. Mówi ono, iż „inaczej się nie da”. Rolnicy wskazują na kraje takie jak Mauretania, gdzie nie występuje sprawnie funkcjonujący system bankowy pozwalający obsługiwać tego typu płatności biznesowe. Według prokuratury działania rolników to jednak jawne naruszenie prawa przeciwdziałania praniu pieniędzy, którego obowiązkiem jest zgłaszanie płatności gotówkowych przekraczających 10 000 euro, czego oczywiście rolnicy nie robili. To jednak nie wszystko. Służby poprosiły o dokładne informacje dotyczące przychodów i rozchodów przedsiębiorstw. Okazuje się bowiem, że niektóre banki i firmy księgowe miały zgłaszać podejrzane transakcje wykonywane przez plantatorów.
Przestępczy półświatek
Już początkowa analiza pozwoliła odkryć sieć kurierów, którzy nielegalnie transportują pieniądze przez granicę i przekazują je holenderskim rolnikom. Przykładowo, przestępcy z Afryki chcą upłynnić znaczne kwoty pozyskane na handlu bronią lub narkotykami. Wprowadzają je więc, w potajemnych transakcjach rolnych, na rynek tylko po to, by po jakimś czasie pieniądze te wróciły do przestępców, ale już przelewem pod przykrywką jakieś innej, w pełni legalnej działalności finansowej. Co ciekawe, większość banków nie ma z tym problemów. Ponieważ walizce pełnej euro odpowiada faktura na kilka ton ziemniaków wysłanych gdzieś na „Czarny Ląd”. Podobny system może też wspierać przestępców w Holandii, którzy również mogą w ten sposób upłynniać pozyskanie nielegalnie środki lub dokonywać za pośrednictwem przykrywki, jaką jest handel rolny, międzynarodowych, niezarejestrowanych transakcji.
Zmiany w prawie
Podejrzani przedsiębiorcy już wkrótce staną przed prokuraturą, która skonfrontuje ich z zebranym materiałem dowodowym. Oprócz jednak śledztwa prokuratura zaczyna wywierać coraz większy nacisk na władzę ustawodawczą, by ta znowelizowała prawo dotyczące obrotów gotówkowych. Wiele środowisk chce, by w Niderlandach istniały górne limity tego typu płatności. Domagają się więc prowadzenia podobnych przepisów, takich jak te w Hiszpanii lub we Francji. Dzięki temu Holendrzy mają uniknąć uzyskania w najbliższych latach statusu europejskiej pralni brudnych pieniędzy dla przestępców z praktycznie całej Europy.