Pościg i wodowanie w Maastricht

Pościg i wodowanie w Maastricht

W nocy ze środy na czwartek żandarmi z Maastricht musieli na krótką chwilę zmienić się w ratowników wodnych. Wszystko dlatego, iż 15-minutowy pościg za piratem drogowym skończył się wodowaniem uciekiniera.

Jak podaje policja w czwartek, około godziny 2 w nocy, patrol holenderskiej żandarmerii (pełniącej funkcje policyjne), zobaczył pojazd pędzący autostradą A2 nieopodal Meerssen. Jego kierowca zdecydowanie złamał obowiązujące tam ograniczenia prędkości, więc funkcjonariusze nakazali mu się zatrzymać. Mężczyzna za kierownicą jednak nie posłuchał i tylko dodał gazu. Tak rozpoczął się pościg, który trwał około kwadransa i przeniósł się z autostrady na drogi krajowe.

 

Przecenienie umiejętności

„Proste drogi są dla szybkich samochodów. Kręte drogi dla szybkich kierowców”. Tak brzmiało motto „Latającego Szkota”, rajdowca Colina McRae. Uciekający prowadzący niewątpliwie miał szybki samochód, nie okazał się szybkim kierowcą. Pościg bowiem zakończył się na rogu ulic Ankerkade i Praamkade. Tam 36-latek nie opanował swojej maszyny i zamiast zakręcić, pojechał prosto. Przebił się przez tamtejsze ogrodzenie i wodował.

 

Na dno

Uszkodzone od wcześniejszego zderzenia auto szybko zaczęło nabierać wody i tonąć. Ścigający mężczyznę policjanci już chcieli rzucić się do wody, by ratować kierowcę, zobaczyli jednak, iż ten nie tylko wydostał się z auta, ale nadal próbuje przed nimi zbiec, tym razem wpław. 36-latek okazał się dobrym pływakiem i bez większych problemów przepłynął kanał.

 

Wyciągnąć z wody

To jednak zbyt dużo mu nie dało. Na drugim brzegu kanału Holendra z wody wyciągnął drugi patrol, który nałożył mu kajdanki na ręce. Po zatrzymaniu kierowcę przebadano alkomatem, który wykazał, iż zatrzymany jest pod wpływem alkoholu.

 

Straż pożarna

Zatrzymanie kierowcy nie zakończyło jednak sprawy. Policjanci wezwali na miejsce straż pożarną. Oficerowie nie byli bowiem pewni czy w samochodzie była tylko i wyłącznie jedną osoba. Istniało prawdopodobieństwo, iż z kimś jechał. Z kimś, kto nie wynurzył się z wody i poszedł na dno razem z pojazdem. Na szczęście ekipa nurków straży pożarnej nie znalazła nikogo, kierowca też potwierdził, że podróżował sam. W efekcie strażakom pozostało jedynie wyciągnięcie wraku na brzeg.

 

 

Źródło:  Politie.nl