Porwanie 35-letniego Polaka w Bredzie
35-letni obywatel naszego kraju został porwany w Bredzie. Do zdarzenia doszło w grudniu ubiegłego roku. Polak miał paść ofiarą czterech swoich+ rodaków. Wszystko to było rzekomo skutkiem tego, że uprowadzony wcześniej miał ukraść jednemu z napastników 100 tysięcy euro. Odebranie wolności miało być próbą zastraszenia mającą na celu zwrot pieniędzy.
Świadkowie zdarzenia widzieli jak rankiem na Vierwindenstraat w Bredzie czterech mężczyzn siłą wcisnęło 35-latka do samochodu. Pojazd następnie szybko odjechał. Na szczęście świadek mimo strachu zachował przytomność umysłu i udało mu się zapisać numer rejestracyjny auta przestępców. Gdy zaś oficerowie otrzymali te numery, rozpoczęli poszukiwania z ziemi i powietrza. To właśnie wykorzystany do akcji śmigłowiec namierzył podejrzany pojazd i nakierował na niego radiowozy. Helikopter zobaczyli też przestępcy, którzy zmienili trasę i ruszyli w stronę A27. Zanim jednak wjechali na autostradę zostali zatrzymani przez policjantów na Florijnstraat, w Oosterhout.
Odbicie zakładnika
Oficerowie uwolnili porwanego 35-latka, a także zatrzymali czterech mężczyzn Łukasza T. 44-latka z Oosterhout, dwóch mężczyzn z Rotterdamu i osobę z Niemiec. Trójka ta była w wieku od 30 do 32 lat. Wszyscy oni pochodzili znad Wisły, ale mieszkali na zachód od naszej ojczyzny. W aucie zatrzymanych policjanci znaleźli broń – młotek, gaz pieprzowy i narkotyki.
Groźby
Po uwolnieniu 35-latek zgłosił skargę. Przekazał, iż został porwany, związano mu ręce i zasłonięto oczy. Jeden z napastników miał włożyć mu pistolet do ust i grozić śmiercią (broni tej jednak nie znaleziono). Uprowadzony zeznał, iż gdyby im nie zapłacił, napastnicy mieli mu przestrzelić kolana, odciąć palce lub zakazić go wirusem HIV.
To nie było porwanie
Sprawa oczywiście ma finał w sądzie. Tam adwokat T. wskazuje, iż nie było to porwania. Prawnik wskazuje, iż jego klient został wcześniej okradziony przez 35-latka. Gdy T. był odurzony narkotykami, porwany miał za pomocą jego teflonu przelać 110 tysięcy euro na inne konta. W aucie więc doszło tylko do „rozmowy”, podczas której oskarżony miał przekazać, iż chce odzyskać swoje pieniądze, rozmawiając ze złodziejem podczas jazdy.
Zwolnienie
W efekcie adwokaci całej czwórki wnieśli o zwolnienie ich klientów z cel, tak by do czasu procesu w lipcu mogli być na wolności. Ludzie ci mają bowiem pracę, własne domy, rodziny, a przez pobyt w celi grozi im utrata tego wszystkiego.
Prokurator wskazał jednak, iż porwanie nie jest błahym przestępstwem. Podejrzani zaś robiąc to, powinni liczyć się z konsekwencjami.
Sąd przyznał rację oskarżycielowi. Wskazał, iż nie można ot tak wypuszczać na wolność porywaczy.
Źródło: AD.nl