Policjant zabił kobietę. Myślał, że to sarna
Policjant, jadąc radiowozem, zobaczył na sąsiedniej drodze kierowcę z czymś w ręce. Podejrzewając, iż to telefon komórkowy chciał przyjrzeć mu się bliżej. W tym momencie funkcjonariusz usłyszał głośny huk i poczuł uderzenie. Mundurowy myślał, że potrącił jelenia. Potrącił i zabił jednak człowieka, 29-latkę z Dordrechtu.
Pod kołami radiowozu zginęła 29-letnia Esmeralda. Policjant, zamiast patrzeć przed siebie na drogę, rozglądał się za tym co dzieje się na innym pasie ruchu. Oprócz tego, jak wskazuje prokuratura, oficer złamał może nie przepisy, ale na pewno zasady zdrowego rozsądku. Rozglądając się na boki, prowadził pojazd z prędkością 90 kilometrów na godzinę, po wąskiej, źle oświetlonej i śliskiej drodze.
Do wypadku doszło 20 grudnia 2021 roku. 45-letni agent wypija kawę na komendzie i wyruszyła na patrol. O godzinie 17 jedzie w kierunku w Oud-Beijerland. Gdy jednak widzi ogromny korek, nie decyduje się, by wjechać w sznur samochodów. Oficer stwierdza, iż przy tak dużym ruchu, podczas wieczornego szczytu, nie ma szans, by prowadzić obserwację z drogi czy ludzie nie korzystają z telefonów.
Postanawia się więc wyrwać z korka, w którym się znalazł i spróbować alternatywnej metody.
Zakaz ruchu
Policjant wjeżdża więc radiowozem na drogę rolniczą. Robi to mimo wyraźnego zakazu wjazdu dla pojazdów silnikowych (za wyjątkiem maszyn rolniczych). Jak zeznał oficer przed sądem, on jechał radiowozem, więc uważał, że mu wolno i że taki pojazd to wyjątek. Nie jest to jednak prawdą. Jest to możliwe tylko, gdy jedzie na sygnale, a tak nie było.
Zresztą to nie jedyny moment, w którym oskarżony nie znał przepisów. Podczas procesu uznał też, że maksymalna prędkość na drodze - 60 km/h go nie dotyczyła. Jest przecież policjantem.
W efekcie na drodze rolniczej biegnącej wzdłuż N217, gdzie dozwolone jest 60 km/h (traktor i tak więcej nie pojedzie), policjant jedzie 90 km/h. Jezdnia w grudniu jest mokra i nieoświetlona. To mu jednak nie przeszkadza. Tak mknął tą drogą i patrzył czy ludzie na "krajówce" nie używali telefonów.
Wypadek
Gdy pędzący radiowozem policjant wyjechał z zakrętu, zobaczył nagle przed sobą czarną plamę i usłyszał głośny huk. Jak zeznał, początkowo myślał, że potrącił jelenia. Zatrzymał radiowóz kilka metrów dalej. Auto zresztą było na tyle uszkodzone, iż nie mogło dalej jechać. Oficer wyłączył silnik i poszedł zobaczyć, co stało się ze zwierzęciem, czy nie trzeba wezwać weterynarza, by je dobić.
Nie trzeba było...
Gdy oficer podszedł bliżej, zobaczył nie dzikie zwierzę, a 29-latkę. Dziewczyna nie miała szans z radiowozem. Widać to było zresztą po tym gdzie leżała ofiara, a gdzie leżał jej jednoślad. Kobietę odrzuciło na kilka metrów. Zginęła na miejscu.
Sąd
Za to co się stało, policjant stanął przed sądem. Prokuratura nie ma wątpliwości, iż policjant nie powinien jechać tą drogą, nie powinien nią jechać tak szybko i nie powinien inwigilować kierowców z tego miejsca. Nie powinien też jechać środkiem pasa asfaltu, gdyby trzymał się prawej, nie uderzyłby w dziewczynę. Oskarżyciel dodał również, iż policja nie może łamać przepisów, nie jest bowiem ponad prawem, które ma egzekwować.
W efekcie prokurator domagał się dla oficera sześciu miesięcy więzienia, z czego trzy miesiące w zawieszeniu, oraz dwuletniego zakazu prowadzenia pojazdów. Adwokat chce zaś uniewinnienia, wskazując, iż pojazd owszem nie miał włączonych sygnałów świetlnych, ale policjant wykonywał czynności służbowe. Mógł się więc tam znaleźć.
Jak do sprawy podejdzie sąd? Czy skaże oficera, przeciw któremu toczy się też inne postępowanie za jazdę na czerwonym świetle? Wyrok 6 czerwca.
Źródło: AD.nl