Policja zamyka centrum Arnhem
Dzień Króla to dla wielu mieszkańców Niderlandów dzień wolny od pracy. Niektórzy postanowili wykorzystać ten czas, by wyjść na ulicę. Zamiast jednak świętować, zdecydowali się zademonstrować. Do takich wydarzeń doszło w Arnhem. Sytuacja była na tyle napięta, iż samorząd zdecydował zamknąć centrum miasta.
Święto Króla i protesty
We wtorek władze Arnhem wprowadziły rozporządzenie nadzwyczajne w obawie przed zamieszkami. Samorządowcy obawiali się, iż w Dniu Króla dojdzie do konfrontacji kibiców. Fani Twente i NEC mieli rzekomo przyjechać do Arnhem, aby zmierzyć się z kibolami Vitesse. Gdyby tego było mało, do miasta miały przybyć grupy zadymiarzy lubujących się w starciach z policją i w podburzaniu tłumu. Ludzie ci mieli już nie raz brać udział w demonstracjach COVID-owych na terenie kraju, które z ich pomocą wymykały się spod kontroli.
W efekcie władze wprowadziły niejako stan nadzwyczajny. Na jego podstawie od godziny 10 do 22 funkcjonariusze otrzymali upoważnienia do przeprowadzania między innymi kontroli prewencyjnych na drogach dojazdowych do miasta.
„Przeminęło z gabinetem”
Przeciwnicy polityki epidemiologicznej rządu mieli spotkać się na rynku i zaprotestować przeciw działaniu władzy. Jej uczestnicy deklarują się jako zagorzali przeciwnicy Marka Rutte i obecnego rządu. Dlatego też demonstracja nosiła nazwę „Przeminęło z gabinetem”. Jej organizatorzy otrzymali pozwolenie na akcję, pod warunkiem, iż ta będzie odbywać się tylko na rynku i weźmie w niej udział maksymalnie 500 osób.
Obawy
Obostrzenia te, zamykające protestujących na rynku, wynikają między innymi ze specyfiki Dnia Króla: „Demonstracja jest podstawowym prawem i naszym obowiązkiem jest ułatwienie tego, by odbyło się bezpieczny sposób, poprzez wyznaczenie odpowiedniego miejsca i zawarcie umów z organizatorami (…) Sygnały o zagrożeniu zamieszkami w różnych miejscach miasta zagrażają temu prawu do demonstracji. (…) Poza tym wiele osób odwiedzi parki w ten słoneczny Dzień Króla. Nie pozwalam rodzinom z małymi dziećmi ani niczego niepodejrzewającym odwiedzającym park dołączyć do grupy uczestników zamieszek. Dlatego to zarządzenie nadzwyczajne jest konieczne”.
Cisza i spokój?
Czy działania władzy były adekwatne do zagrożenia? Policja zamknęła rynek, ten bowiem bardzo szybko zapełnił się ponad 500-osobowym tłumem. W grupie tej znalazły się również osoby, które prezentowały bardziej konfrontacyjne stanowisko. Zapalały one race i skandowały często nawet dość agresywne hasła. Nie doszło jednak do przemocy ani ataków na policjantów. Było wyjątkowo spokojnie. Być może dlatego, iż policja wycofała się na dość dużą odległość. Funkcjonariusze prewencji obserwowali bowiem ze znacznej odległości to, jak luzie skandują na placu antyrządowe hasła. Z czasem demonstranci rozeszli się po mieście bez ekscesów.
Jedyny problem stanowiło kilku pseudokibiców. Ludzi tych zatrzymała policja. Funkcjonariusze nie podają jakie barwy klubowe mieli na sobie młodzi ludzie. Wiadomo jedynie, iż 5 zostało zatrzymanych za obrazę policjanta na służbie. Jeden zaś za jawną przemoc względem oficera.
Wszystko więc potoczyło się nad wyraz spokojnie i co ostatnio rzadko w Holandii się zdarza, policja podczas protestów nie musiała używać przemocy. Może to dobra pogoda i świąteczny dzień utemperowały nastroje tłumu.
Niestety nie do końca
Pomimo iż sam protest przeciwko działaniom władz minął spokojnie, to jednak policja tego dnia miała w miejsce pełne ręce roboty. Parę godzin po demonstracji funkcjonariusze musieli zakończyć spontanicznie zorganizowaną imprezę w parku miejskim Sonsbeek w Arnhem. Funkcjonariusze weszli na tereny zielone po godzinie 20:00. Większość ludzi, widząc policję i obawiając się mandatów, sama opuściła park. Kilka osób stawiło jednak opór funkcjonariuszom. Aresztowano dwie z nich. Ofiarą ich działań była karetka, w której ludzie wybili szyby, nie licząc się z tym iż medycy nie mieli nic wspólnego z akcją służb mundurowych.