Policja wie kto odpowiada za zamachy na sklepy Biedronka
Holenderska policja stwierdza oczywistość i w końcu zaczyna działać na poważnie. Tak lekko ironicznie i w wielkim skrócie można podsumować wtorkowe wystąpienie telewizyjne holenderskiej policji, na któym oficerowie potwierdzili, iż ataki na sklepy Biedronka to było celowe, skoordynowane działanie.
Przypomnijmy w telegraficznym skrócie. W ciągu pięciu dni dochodzi do czterech wybuchów w „polskich supermarketach” na terenie Holandii. Wszystkie to sklepy Biedronka. W przypadku dwóch z nich właściciele są ze sobą powiązani. Znają się. Do eksplozji doszło w Aalsmeer, Heeswijk-Dinther i Beverwijk. W tym ostatnim mieście Biedronka została zaatakowana dwa razy. Zbieżność nazw pozwalała od samego początku sądzić, iż akty te są ze sobą powiązane. Musiało jednak minąć blisko 8 dni od pierwszego ataku, ten miał miejsce w Aalsmeer w nocy z 7 na 8 grudnia, by policja w końcu potwierdziła, iż sprawy te coś łączy i jest to „skoordynowane działanie”. Informację te przekazano w wieczornej, wtorkowej audycji Opsporing Verzocht.
Informacje
Gdyby tygodniowe śledztwo doprowadziło tylko i wyłącznie do stwierdzania oczywistości media najprawdopodobniej „zjadłyby” policyjnego sprawozdawcę. Dlatego też oficer postanowił podzielić się tym wszystkim, co do tej pory udało się ustalić.
Ładunek zapalający
Pierwszą nowością są informacje dotyczące ładunku wybuchowego w Aalsmeer. Policja wskazuje, iż w każdym z tych incydentów użyto improwizowanego ładunku wybuchowego. Nie był to żaden grant, niewypał, niewybuch czy np. trotyl. Bomby powstały z materiałów określanych jako „ogólnodostępne”. Tym, co wyróżnia jednak pierwszy atak jest to, iż tam oprócz eksplozji ładunek zawierał środek zapalający. Sprawca chciał więc maksymalnie zwiększyć straty. W kolejnych zamachach środka tego typu było zdecydowanie mniej.
To najprawdopodobniej zamachowiec
Najlepsze policja pozostawiła jednak na koniec. Funkcjonariusze dysponują materiałem z kamer monitoringu, na którym widać osobę odpowiedzialną za atak na sklep w Heeswijk-Dinther.
Obrazy na nagraniu pokrywają się z tym co mówili świadkowie w Aalsmeer. Wskazywali oni bowiem również na osobę w ciemnym ubraniu, która odjeżdżała spod sklepu małym, osobowym samochodem. Biorąc zaś pod uwagę odległość pomiędzy Aalsmeer, Heeswijk-Dinther i to, że oba sklepy Biedronka wybuchły mniej więcej w przeciągu godziny sugeruje, że za atakami stoi jedna i ta sama osoba.
Nieco inaczej sytuacja wygląda przy sklepie w Beverwijk. Tam policja mówi o potencjalnych dwóch zamachowcach, którzy kręcili się w rejonie sklepu 9 grudnia z jakąś dużą torbą. To być może właśnie w niej znajdował się ładunek wybuchowy.
Śledztwo trwa
Policja, prezentując materiał w programie telewizyjnym, liczy że dzięki niemu uda znaleźć się zamachowca lub zamachowców. Ze swojej strony dodaje, iż powstał duży zespół dochodzeniowy, który bada ataki na sklepy Biedronka. W jego skład wchodzą funkcjonariusze śledczy z całego kraju. Ponadto zapewniono, że stróże prawa zrobią wszystko, by nie doszło do kolejnych eksplozji. Wskazano, iż wokół polskich supermarketów prowadzony jest monitoring. W większości sklepów zainstalowano też kamery. Wzmocniono również ilość patroli w rejonie sklepów Biedronka w Holandii.
Motyw
Właściciel jednego ze sklepów wskazuje, iż motywem tych działań jest zachłanność, a ataki to nic innego jak próba pozbycia się konkurencji. Policja nie wyklucza tej tezy. We wtorkowy wieczór wskazała jednak, że jest jeszcze za wcześnie by wziąć ją za pewnik.