Policja pobiła niewinnego człowieka w Rotterdamie

Największe antysemickie zamieszki od lat w Holandii

Doradca ds. młodzieży złożył oficjalne doniesienie na funkcjonariuszy policji z Rotterdamu. Czemu? Został on pobity przez oficerów. 34-latek znalazł się w okolicy miejsca strzelaniny. Przedstawił i wylegitymował się służbom, nie stawiał oporu. Był zwykłym postronnym człowiekiem, a mimo to został skatowany przez policjantów.

Do incydentu doszło w Rotterdamie-Charlois. To tam, przed ośrodkiem dla trudnej młodzieży, gdzie młodzi ludzie przybywają razem z opiekunami, miała miejsce strzelanina między trójką młodocianych przestępców. W efekcie opiekun młodych ludzi, będący w jednym z mieszkań w ośrodku, był praktycznie kilka metrów od miejsca strzelaniny. Do tego właśnie mieszkania wtargnęli funkcjonariusze wezwani przez świadków zajścia. Opiekun współpracował z oficerami, przedstawił się, nie chciał jednak aby policjanci robili mu zdjęcie. To spowodowało, iż oficerowie stali się agresywni. Na nagraniu z interwencji widać jak policjanci biją mężczyznę mimo, iż ten klęczy i ma ręce uniesione do góry w geście poddania się.

Ofiara policji chce pozostać anonimowa, to ważne w jej pracy. Po tym co się stało, zdecydowała się jednak opowiedzieć swoją historię. Jest bowiem ciężko zbulwersowana tym, co zaszło. „Jestem pracownikiem socjalnym, a więc pośrednio współpracownikiem policji. Ale oni po prostu mnie pobili! Brak mi słów.'' – mówi dziennikarzom AD

 

Taran

Jak wspomina pobity przez policjantów, po strzelaninie jeden z młodych ludzi uciekł z ulicy do kompleksu. Po chwili na miejscu zjawiła się policja. „Rozmawiałem z funkcjonariuszami przez okno. Zapytałem, czy potrzebują pomocy. Policja chciała wejść z taranem, powiedziałem, że to nie jest konieczne. Właśnie otworzyłem drzwi” – powiedziała dziennikarzom ofiara, dodając, iż wszyscy w budynku musieli zostać wylegitymowani i przesłuchani. To było całkowicie zrozumiałe.

 

Zdjęcie

Później jednak policjanci chcieli zrobić zdjęcia wszystkim w budynku. „Nie mam ochoty umieszczać swojego zdjęcia w policyjnych kartotekach przy fotografiach tych chłopców, sprawców strzelaniny. Jestem tylko pracownikiem organizacji charytatywnej, nie chcę narażać swojej pracy zdjęciem. Już się wylegitymowałem. Dlaczego muszę zrobić zdjęcie?” – powiedział policjantom pracownik socjalny i bardzo szybko zaczął żałować swych słów. „Najpierw pociągnięto mnie za ramię, a potem funkcjonariusze po prostu uderzyli mnie w twarz. Naprawdę niewiarygodne…'' - relacjonuje w holenderskich mediach ofiara. Dalej było tylko gorzej. Policjanci zaczęli bić człowieka, mimo iż on klęczał z rękami w górze. Na koniec skuli go i wyprowadzili. Dzień później, opiekun socjalny był cały posiniaczony. Narzekał na spuchnięte oko i szumy w uszach.

 

Bez zarzutu

Policja nie widzi jednak w tym nic złego. Wskazuje, iż po strzelaninie zatrzymano Rotterdamczyków w wieku 16 i 18 lat, 21-letniego mieszkańca Spijkenisse i 34-letniego Amsterdamczyka. Ten ostatni został zatrzymany, ponieważ „nie reagował na wezwania policji”. Na komisariacie jednak natychmiast umorzono jego sprawę.

 

Śledztwo

Jak wskazuje pełnomocnik pobitego opiekuna, to policyjne nadużycie zostało oficjalnie zgłoszone. Nie może być tak, iż człowiek, który pomaga policji i który nie stawia żadnego oporu jest bity w momencie gdy klęczy z rękami w górze.
Zapytany o ten incydent rzecznik policji w Rotterdamie wskazał, iż incydent jest mu znany i prowadzone jest wewnętrzne śledztwo w sprawie użytej przemocy. Mimo dochodzenia trywializuje jednak sprawę: "To trochę banał, ale brutalność policji zawsze tak wygląda” - mówi, wskazując, iż na nagraniu widać tylko to, co robili policjanci. Materiał nie pokazuje tego co działo się wcześniej. Dlatego też nie chce komentować więcej całej sprawy aż do momentu zakończenia śledztwa.

 

Na cenzurowanym

Nad funkcjonariuszami z Rotterdamu w ostatnim czasie zbierają się czarne chmury. Pod koniec ubiegłego roku stało się jasne, że oficerowie kłamali w oficjalnych raportach, w których tuszowali zastosowaną przez kolegów przemoc. Policja umorzyłaby sprawę rzekomego pobicia, raporty bowiem wykazywały, iż zatrzymywany był agresywny. Nikt nie wierzył mężczyźnie, do momentu gdy ten nie pokazał dowodu w postaci nagrań z monitoringu, który utrwalił na dysku całą brutalna i bezzasadną policyjną interwencję. Czy i tak było w tej sprawie?
Trzeba poczekać na wynik dochodzenia.

 

Źródło:  AD.nl