Polak w pielusze czyli historia z happy-endem
Podczas służby policjanci wzywani są do wielu dziwnych przypadków. Ten dla 48-letniej funkcjonariuszki z Enschede musiał należeć do jednego z najdziwniejszych. Kobieta, wychodząc z noclegowni dla bezdomnych, spotkała leżącego przed wejściem mężczyznę… w pielusze. Z człowiekiem nie było żadnego kontaktu, dopiero później okazało się że to Polak.
Pikaj? Niekoniecznie
Gdy pani oficer zobaczyła człowieka śpiącego na progu do głowy przyszła jej jedna myśl. Na pewno jest to jakiś pijak, który odsypia libację. Szybko jednak uświadomiła sobie, iż to raczej nie jest to. Mężczyzna miał na sobie założoną pieluchę. To było dziwne. Ponadto nie można z nim było nawiązać żadnego kontaktu. Był całkowicie „odcięty”. Gdyby tego było mało, miał jeszcze dziwną kartkę przywieszoną do nadgarstka.
Szpital
Gdy policjantka przyjrzała się karteczce zrozumiała, że sprawa jest poważna i że bardzo się myliła. Była to bowiem opaska ze szpitala. Mężczyzna nie był więc pijakiem, a pacjentem. Pacjentem w naprawdę złym stanie.
Gdy 48-latce udało się po wielu trudach obudzić mężczyznę i porozmawiać z nim, okazało się, iż nie wiem, kim jest, nie wie, gdzie jest, ani też, gdzie mieszka.
Oni też nic nie wiedzą
Policjanta skontaktowała się ze szpitalem. By dowiedzieć się, kim jest ów człowiek i gdzie mieszka. Szpital jednak również tego nie wiedział. Dlatego też zdecydował się go przewieźć do noclegowni. Nie jest to standardowe rozwiązanie, ale dzięki temu N.N. nie zajmował łóżka na oddziale.
Polak
Po ponad dwóch godzinach alkohol lub inne środki odurzające (leki) przestały działać na tyle, że udało się nawiązać kontakt z tym człowiekiem. Ten dużo gestykulując, przekazał, iż pochodzi z Polski i pracował w Twente. Tam niestety zaczął pić i stracił pracę. Jak zaznaczył, walczy z tym i bierze specjalne leki, podczas jednak pobytu w szpitalu nie wydano mu ich.
Policjantka za bardzo nie wiedziała co zrobił. Polak został w noclegowni, ale nie mógł tam przebywać cały czas. Dlatego też oficer skontaktował się z fundacją Barka, by być może ona pomogła mu wrócić do ojczyzny. Był jednak problem. Człowiek ten nie ma żadnych dokumentów. Trzeba mu je było zamówić, co też zrobiono, ale na ich wyrobienie należy trochę poczekać.
Tactus Verslavingszorg
W zaistniałej sytuacji policjantka zdecydowała się oddać mężczyznę pod opiekę organizacji Tactus Verslavingszorg. Jak się okazało, mężczyzna był wyjątkowo posłuszny i miły. Jak mówią jej pracownicy, widać było, że chce rozwiązać swoje problemy. Nie odstępował swojego opiekuna na krok. Pracownikom udało się też zorganizować w drodze wyjątku nocleg w przytułku dla naszego rodaka. Pozostało więc czekać na rozwój wydarzeń
Telefon
Gdy dokumenty były gotowe, mężczyźnie zorganizowano bilet na autobus, by mógł wrócić do Polski. Ten z nieukrywaną radością wsiadł do pojazdu. Jakiś czas później do pracownicy fundacji, w której przez pewien czas przebywał, zadzwonił telefon. Okazało się, iż dzwonił to właśnie Polak. Człowiek ten przekazał, że znów mieszkał z matką. Wyszedł z nałogu i rozpoczął nowe życie w ojczyźnie, znów stając na nogi. Dzwonił zaś, by podziękować za pomoc, jaką otrzymał, za to, że policjantka, pracownicy przytułku i Tactus Verslavingszorg nie kreślili go.
Cała historia zakończyła się więc happy-ednem.
Źródło: AD.nl