Polak ofiarą porwania, czy nożownikiem w Arnhem

21-lat więzienia za nagranie filmu?

Prokuratura w Arnhem rozpatrywała sprawę naszego rodaka. Mężczyzna ten miał zostać rzekomo porwany, przez dwóch oprawców, 39-letniego mężczyznę z Doetinchem i jego towarzysza 30-latka z Valburga. Za pozbawienie wolności Polaka oskarżyciel domagał się w miniony wtorek kary 3,5 roku więzienia dla każdego z nich. Dla obrony oprawcą w tej sprawie jest jednak ktoś inny. 

rozliczenie podatku z Holandii

 

Sprawa miała swój początek 13 grudnia 2020 roku. Wtedy to nasz rodak miał dobrowolnie wsiąść do samochodu napastników. Zrobił to po telefonie, jaki otrzymał od 30-letniego podejrzanego w jego sprawie. Rozmowa mężczyzn dotyczyła jakichś wydarzeń z ich wspólnej przeszłości.

 

Wspólne zeznania

Podczas jazdy z Polakiem w samochodzie, oprócz dzwoniącego, znalazł się również 39-letni mieszkaniec Doetinchem i kobieta pochodząca z Arnhem. Ona też oskarżona jest w sprawie, niemniej jednak nie stanęła przed sądem z wymienionymi wyżej mężczyznami. Do tego momentu zeznania (wspólnej jazdy), zarówno ofiary jak i sprawców doskonale się pokrywają, tworząc jedną, spójna całość.

Sytuacja zmienia się w momencie, gdy ofiara wskazuje, że siedzący za nim 39-letni mężczyzna złapał go za gardło w pojeździe. Następnie Polak został zawieziony nieopodal Posbnaku. Tam ofiarę pobito, skopano, a na koniec okradziono. Po tym wszystkim trójka napastników odjechała.
Rannemu Polakowi udało się zaś dotrzeć do jednego z najbliższych domów, gdzie błagał o pomoc. Gospodarz, widząc w jakim stanie jest nasz rodak, zadzwonił po pogotowie, które zabrało go do szpitala.

Polak — ofiara porwania, czy niebezpieczny nożownik zagrażający życiu pasażerów pojazdu?

 

Obrona

Obrona i oskarżeni widzą tę sprawę jednak nieco inaczej. Nasz rodak miał wsiąść do samochodu na prośbę 30-letniego podejrzanego. Dwójka mężczyzn zaprosiła go bowiem na przejażdżkę, ponieważ chcieli porozmawiać o pewnym incydencie z przeszłości.
Wszystko to miało zająć chwilę. Oskarżeni liczyli na spokojną, kulturalną rozmowę. Polak wyciągnął jednak scyzoryk i zaczął grozić współpasażerom. W tym momencie nie było innego wyjścia jak starać się opanować agresora. Gdy auto zatrzymało się w okolicy Posbanku, wszyscy wysiedli z pojazdu. Wtedy to nasz rodak miał wyciągnąć drugi nóż i zaatakować. Dlatego też oskarżeni musieli się bronić. I to właśnie ślady samoobrony były widziane w szpitalu na ciele pobitego Polaka.

 

Wyrok

W efekcie z jednej strony Polak padł ofiarą porwania i pobicia. Z drugiej zaś był nożownikiem, który zaatakował trzy bezbronne ofiary. Jak do sprawy podejdzie sąd. Czy przyzna rację prokuratorowi, czy też przychyli się do wersji oskarżonych? Wyrok 9 listopada.