Polak atakuje policjanta w Tilburgu

Holendrzy złapali polskiego złodzieja samochodów

Nasz rodak nie może minionego weekendu uznać za udany. Być może sobota i część niedzieli minęła mu przyjemnie. Sytuacja zmieniła się jednak diametralnie po godzinie 19, trzeciego października.  Polak bowiem  wtedy dość mocno nabroił i to w sposób taki, który w prostej drodze zawiedzie go do aresztu lub zamiatania chodników.

28-latek został aresztowany przez policję około godziny siódmej wieczorem na Borculolaan, w Tilburgu. Polakowi założono kajdanki na ręce po tym jak uderzył holenderskiego policjanta w klatkę piersiową. Już sam atak na funkcjonariusza na służbie to prosta droga do kilku dni więzienia lub prac społecznych. Przybysz znad Wisły jednak na tym nie poprzestał. Będąc już na komisariacie, wielokrotnie znieważył asystenta prokuratora, a także polskiego tłumacza, który w całej sprawie był całkowicie neutralny i tylko wykonywał swoją pracę.

 

Wspólna interwencja

Od czego to wszystko się jednak zaczęło? Kilka minut przed godziną dziewiętnastą służby otrzymały informacje o samochodzie zaparkowanym nie przy chodniku, a na środku drogi. W pojeździe miał znajdować się zaś kierowca, który nie reagował na bodźce. Istniało więc prawdopodobieństwo, iż jest to zwykły, pijany uczestnik ruchu. Niemniej jednak równie prawdopodobne było to, iż człowiek ten doznał zawału lub udaru i stracił przytomność. Dlatego też oprócz policji wysłano również karetkę.
Gdy jednostki te dotarły na miejsce, auta nie było już na środku drogi. Pojazd stał nieco dalej, na poboczu. Zajmował, stojąc na ukos, dwa miejsca parkingowe. Kierowca zaś zamiast w pojeździe znajdował się obok swojego auta. Był przytomny, więc zagrożenie związane z zawałem czy inną przypadłością zdrowotną okazało się chybione.

Problemy

Faktem stało się zaś pierwsze podejrzenie sugerujące, iż człek ten może być pod wpływem jakichś substancji odurzających. Policjanci próbowali się porozumieć z kierowcą. Ten jednak odmówił okazania dowodu tożsamości, co już samo w sobie kwalifikowało się do wizyty na komendzie. Co więcej, poirytowany pojawieniem się stróżów prawa 28-latek chciał odjechać. Na to jednak nie pozwolili mu policjanci, zamykając drzwi po stronie kierowcy.

 

Tego było za dużo dla

Tego już dla Polaka (jak się okazało później na komendzie), było już za dużo. Nasz rodak podszedł bardzo blisko do jednego z mundurowych i uderzył go zaciśniętą pięścią w klatkę piersiową. Polak nie zadał zbyt dużych obrażeń oficerowi. Właściwie to tylko ułatwił działanie patrolowi. Dzięki atakowi policjanci bardzo szybko mogli odpowiedzieć przymusem bezpośrednim. Spacyfikowali marudzącego i klnącego Polaka, skuli go i zawieźli na komendę. Tam zaś mężczyzna wystosował również kwieciste wiązanki do asystenta prokuratora i biednego tłumacza, który został ściągnięty, gdy okazało się, że zatrzymany jest obcokrajowcem. Za swoje wybryki 28-latek stanie najprawdopodobniej przed sądem.