Polacy tracą ochronę przed państwem- uśnięcie RPO oczami Holendrów

Holendrzy z niepokojem patrzą na sytuację nad Wisłą. W wielu niderlandzkich mediach można znaleźć pytanie co dalej. Pojawia się ono w kontekście wyroku Trybunału Konstytucyjnego, który uznał, iż obecny Rzecznik Praw Obywatelskich (RPO) nie może pełnić swojej funkcji po upływie kadencji. Niepokój budzi również nowa nominacja na to stanowisko, którą otrzymał aktywny poseł PiS.

Podpora obywateli

Holenderskie media, w tym między innymi NOS, wskazują, iż Adam Bodnar był jednym z najbardziej wpływowych przeciwników działań polskiego rządu w sprawach światopoglądowych. To on bowiem stanowczo sprzeciwiał się ograniczeniu praw osobom ze środowisk LGBT+, przepisom zaostrzającym prawo aborcyjne, przemocy wobec protestujących kobiet, czy karaniu sędziów przez organ „parasądowy”, jakim jest Izba Dyscyplinarna. Działania te mocno godziły w wizję świata promowaną przez prawicowo-katolicką koalicję w Polsce. W efekcie grupa jej posłów złożyła wniosek do Trybunału Konstytucyjnego o sprawdzenie, czy RPO może nadal piastować swoje stanowisko, pomimo upływu kadencji. Trybunał, w którym zasiadają między innymi sędziowie wywodzący się z PiS, uznał, iż jest to niezgodne z ustawą zasadniczą i RPO musi odejść ze swojej posady najpóźniej w ciągu 3 miesięcy.

 

Kpina z praworządności

Zgodnie z polskim prawem RPO powinien być osobą apolityczną, która za największe dobro ma wolność i równość obywateli w swojej ojczyźnie. Dlatego też Holendrzy z niedowierzaniem reagują na pomysł PiS, by nowym RPO został jeden z ich obecnych parlamentarzystów. Mieszkańcy Niderlandów podobnie jak Polacy, nie wierzą, by osoba ta mogła ot tak z dnia na dzień zerwać z partiokracją i nie pamiętać o „długu wdzięczności” wobec swojej formacji, która „podarowała” mu to stanowisko. W efekcie, jeśli doszłoby do tego wyboru, RPO byłby, ironizując, całkowicie niezależny. Niezależnie, co rząd by ogłosił, on nie miałby z tym problemów. Oczywiście kandydat wskazuje, iż wszystko to jest nadinterpretacją. Holendrzy jednak wątpią w to, aby ktoś, kto sprzeciwiał się przez lata ideologii LGBT, nagle z dnia na dzień zaczął jej bronić przed pomysłami swoich kolegów z partyjnych ław.

Kolejny krok na drodze do autorytaryzmu

Wszystko to, zdaniem niderlandzkich politologów, to kolejny element walki o upartyjnienie państwa. Po Trybunale Konstytucyjnym, Sądzie Najwyższym, Prokuraturze, telewizji czas na RPO, czyli ostatni bastion konstytucyjny stanowczo opierający się doktrynie PiS’u. Działanie to jest również genialnym posunięciem względem opozycji. Holendrzy zauważają bowiem, iż po zatwierdzeniu kandydata przez sejm, gdzie PiS ma większość, musi na niego zgodzić się również senat, gdzie prawica ma mniejszość. Jeśli jednak opozycja będzie blokować wybór RPO to rząd może oskarżyć ją o to, iż nie chce, by obywatele mieli swojego rzecznika. Po odejściu Adama Bodnara urząd ten będzie nieobsadzony. Jeśli zaś do tego dojdzie, to sejm po skompromitowaniu senatu, może stworzyć ustawę powołującą komisarza na stanowisko RPO, aby zapewnić, przynajmniej w teorii, ciągłość urzędu. Wtedy zaś zgoda izby wyższej może okazać się niepotrzebna, więc Prawo i Sprawiedliwość postawiłoby i tak na swoim.