Polacy okradali z narzędzi zakład w którym pracowali

Polacy okradali z narzędzi firmę w której palcowali

Wielu pracownikom czasem zdarzyło się wynieść coś z zakładu pracy. Pół biedy jeśli stało się to przez przypadek i na następny dzień lub jeszcze tego samego oddali. Jeśli jednak przywłaszczyli sobie ten przedmiot, nawet jeśli był to tylko długopis, to takie działanie bez zgody pracodawcy jest kradzieżą. Kradzieżą, za którą w ten poniedziałek przed holenderskim sądem stanęło dwóch polskich pracowników.

Kradzieże

Nasi rodacy nie stanęli przed sądem oczywiście za jeden długopis. W pewnym momencie w firmie  Adel Polyester z Genemuiden, pojawiła się informacja, że najprawdopodobniej, ktoś kradnie mienie przedsiębiorstwa. Oczywiście w dużej firmie zdarza się, iż ktoś coś wyrzuci, zgubi, zapomni, gdzie zostawił. Zwykle jednak takie działania mają miejsce z pojedynczymi przedmiotami. Tam zaś narzędzia znikały wręcz hurtowo. Nie było więc innego wyjaśnienia jak właśnie to, że jeden z pracowników może być złodziejem. Rozpoczęło się więc wewnętrzne śledztwo.

 

Polacy

Doprowadziło ono do pokoju jednego z podejrzanych migrantów zarobkowych. Szefostwo nie miało jeszcze 100% dowodów rozpoczynając dochodzenie, ale gdy w pokoju naszego rodaka odnaleziono torbę z 570 tarczami szlifierskimi, maskami i małymi ręcznymi narzędziami (np. śrubokręt), postanowiono zgłosić sprawę na policję. To zaś sprawiło, iż gospodarz pokoju i jeszcze jeden nasz rodak stanęli przed sądem.

 

Podejrzenia

Przybyli na miejsce funkcjonariusze zdecydowali się bowiem również na przeszukanie audi 41-letnigo Krzysztofa B. W jego pojeździe również znaleziono torbę ze śrubokrętami. Właściciel pojazdu przyznał się, że wywoził rzeczy z Adel i sprzedawał w Polsce, dzieląc się łupem z Grzegorzem P. Ten jednak zaprzeczył, jakoby tak miała wyglądać sytuacja.

Proces

Przed sądem Grzegorz P. znów zaprzeczył, jakoby kradł i sprzedawał mienie firmy razem z B. Skąd więc tarcze szlifierskie w pokoju podejrzanego? Zeznał, iż faktycznie czasem zabierał je do ojczyzny, ponieważ tam pracował przy renowacji łodzi. Tu i tu stosował te same narzędzia, więc czasem je pożyczał. To mogłoby być faktycznie sensowne wytłumaczenie gdy mówimy o kilku tarczach, ale nie w przypadku, gdy mowa o setkach narzędzi tego typu. Skąd więc cała ta reszta? Miała rzekomo należeć do B. To on go prosił, by schował tę torbę u siebie. Oskarżony Grzegorz P. miał to zrobić z racji tego, że B. ponoć groził jego żonie.

 

Prokurator

Prokuratura po tych zeznaniach uwierzyła mężczyźnie. Sam bowiem przyznał, że czasem wywoził sprzęt do Polski. Mimo to jednak wskazała, że obaj mężczyźni są współwinni kradzieży towarów o wartości 2600 euro. Nie muszą oni jednak płacić tej sumy, bo sprzęt wrócił do firmy.
Prokuratura nie ma zaś dowodów na to, iż skradziono więcej narzędzi.
Finalnie sąd skazał Grzegorza P. i zaocznie Krzysztofa B. (ten bowiem nie stawił się na rozprawie) na karę grzywny w wysokości po 2000 euro.

 

Źródło:  AD.nl