Pójdzie do szkoły nie będzie zbawiona

Pójdzie do szkoły nie będzie zbawiona

Sąd w Amsterdamie wyszedł z odezwą do władz oświatowych. Apeluje on, by pedagodzy dużo bardziej przyglądali się obowiązkowi szkolnemu uczniów. Wymiar sprawiedliwości chce w ten sposób zwiększyć presję na to, by dzieci chodziły do szkoły. Nie chodzi tu jednak o wagary najmłodszych, a o to, że coraz więcej rodziców zasłaniając się swoimi poglądami i przekonaniami, nie pozwala dzieciom uczestniczyć w procesie publicznej edukacji.

Szkoła na poważnie

Holenderscy uczniowie mają sporo wolnego w ciągu roku. Nie mogą mieć jednak ani jednego dnia więcej. Jak to rozumieć? Obowiązek edukacyjny jest świętością. Jeśli dziecko, np. nie przyjdzie na lekcję, ponieważ pojechało sobie z rodzicami na wakacje, opiekunowie mogą mieć przez to spore problemy. Tego samego nie można często powiedzieć jednak jeśli chodzi o dzieci, które zostały zabrane ze szkół z racji przekonań ich rodziców.

 

W domu

Dlaczego rodziny nie pozwalają chodzić dzieciom do szkoły? Holandia jest dużo bardziej różnorodnym etnicznie i poglądowo krajem niż np. Polska. W efekcie materiał, jaki wykładany jest w szkołach, nie jest zgodny z poglądami niektórych mieszkańców. Przykładem tego może być uczennica jednej z holenderskich szkół podstawowych, która z racji decyzji rodziców musiała przerwać edukację. Jej opiekunowie wyznają bowiem sufizm, to mistyczny i duchowy nurt islamu.

 

Nie odpowiada

Jej rodzice zabrali dziecko z podstawówki, argumentując to tym iż ani ta szkoła, ani żadna inna nie odpowiada ich wyznaniu. Uczennica nie mogła chodzić nie tyle do szkoły chrześcijańskiej, ale też sunnicko-islamskiej, ponieważ placówki te nie odpowiadały ich wierzeniom.

 

Raj

Jak argumentowali, wszystkie szkoły były zbyt neutralne (religijnie), dla dziecka. Uczennica mogłaby się tam zetknąć z innymi (nieodpowiednimi dla niej), poglądami, a przez to nie trafi do raju. Rodzice, dbając o zbawienie córki, zabrali jej ze szkoły.

 

Prokuratura

Szkoła sprawę początkowo nieco zignorowała, być może dlatego, by nie urazić uczuć rodziców. Sytuacją zainteresował się jednak kurator oświaty, który stwierdził, iż „zbawienie córki” nie jest wystarczającą argumentacją. Dodał również iż rodzice nie przejrzeli dokładnie oferty edukacyjnej. W efekcie zgłosił on sprawę do prokuratury, ta zaś wniosła akt oskarżenia przeciw rodzicom.

Wyrok

Tu sąd nie miał wątpliwości. Stwierdził, iż rodzice mogli mieć zastrzeżenia do szkół chrześcijańskich, czy islamskich, gdzie wykładany jest inny odłam tej wiary. Klasyczne szkoły publiczne są jednak neutralne wyznaniowo.  „W żaden sposób nie zostało wykazane, że to, czego ich córka uczy się w domu, jest sprzeczne lub odrzucane w szkołach publicznych” - stwierdził sąd. W szkole publicznej nie ma bowiem nic sprzecznego z ich wiarą. Dlatego też para nie mogła zabrać dziecka ze szkoły.
W efekcie skazał ich na karę grzywny w wysokości 300 euro za zaniechanie obowiązku szkolnego dziecka.

 

Apel

Sprawa ta była też przyczynkiem do apelu do szkół. W ostatnich latach liczba dzieci, którym rodzice zabraniają chodzić do szkół, rośnie. W wielu przypadkach, tak jak i u opisywanej tu dziewczynki, nie ma to faktycznych postaw. Dlatego też dyrekcje placówek powinny być bardziej dociekliwe, podejmować dialog z rodzicami, a nie momentalnie się zgadzać bojąc się, iż urażą ich poglądy czy przekonania. Chodzi tu bowiem o wychowanie dziecka, o jego przyszłość.

 

 

Źródło: NU.nl