Podejrzana świnia, czyli alarm w Vion
Jedna z największych firm w Holandii, która zatrudnia między innymi wielu naszych rodaków, musiała wstrzymać produkcję w swojej placówce w Apeldoorn. Wszystko z powodu, iż na terenie zakładu pojawiło się niebezpieczeństwo wystąpienia groźnej choroby.
Spokojnie, nikt z pracujących nie jest zagrożony. Nie chodzi tu bowiem o chorobę, którą mogą zarazić się ludzie. Mowa tu bowiem o zakładzie mięsnym Vion, który zatrzymał we wtorek pracę ubojni trzody chlewnej w rzeźni w Apeldoorn. Stało się to po tym jak na jednym z zabitych tam zwierząt znaleziono cechy wskazujące na tak zwany afrykański pomór świń. W efekcie ubojnia stanęła, a próbki z podejrzanej tuszy wysłano do laboratorium weterynaryjnego w Lelystad.
Szybsze wolne
We wtorek, tuż po godzinie 14:30 wielu pracowników opuściło kompleks Vion na Laan van Malkenschoten. Ludzie zostali zwolnieni do domów wcześniej. Było to dość niezwykłe. Jeszcze bardziej niezwykłe było to, iż koła pojazdów wyjeżdżających z terenu rzeźni były spryskiwane specjalnym sprejem do odkażania. Co się stało? Ochrona placówki nie chciała nic zdradzać. Na teren firmy nie wpuszczono też holenderskich dziennikarzy.
Środek ostrożności
Informację o tym co zaszło na zakładzie niderlandzcy dziennikarze, otrzymali od tamtejszego personelu. Pracownicy stwierdzili, iż firma wstrzymała produkcję jako środek ostrożności, ponieważ pojawiła się jakaś podejrzana tusza. Nieoficjalnie mówiło się, iż może chodzić o pomór świń.
Informacje tę potwierdził potem Bert Urlings, dyrektor ds. jakości w Vion Food. Wskazał on jednak, iż choroby nie wykryto. Był to tylko środek ostrożności podjęty z racji podejrzenia co do pewnej tuszy wieprzowej. Dlatego też, by „dmuchać na zimne”, zakład wstrzymał produkcję, a próbki zostały wysłane do zbadania przez holenderski Urząd ds. Bezpieczeństwa Żywności i Produktów Konsumpcyjnych.
Dyrektor wskazuje, iż nie ma tu żadnych powodów do paniki. Wszystko jest tak, jak powinno być. Zadziałały bowiem procedury „Postępujemy zgodnie z normalnym protokołem, który ma zastosowanie w takim przypadku. (…) W takim przypadku zwłoki są badane w celu ustalenia, czy występuje choroba zakaźna zwierząt. Wszystko w kontekście zwalczania tych chorób. Istnieją również takie protokoły dla drobiu, bydła i owiec”.
Fałszywy alarm
Kilka godzin później wszystko było już wiadomo. Laboratorium weterynaryjne w Lelystad przeanalizowało próbkę przysłaną z rzeźni i wyniki są negatywne. Świnia nie była chora. Nie ma mowy o afrykańskim pomoże świń. Branża odetchnęła więc z ulgą. Wykrycie tego typu choroby u zwierząt więżę się bowiem z dużymi stratami. Często bowiem trzeba uśmiercać całe hodowle, a zabite zwierzęta utylizować. Z chorobą tą muszą mierzyć się, np. polscy hodowcy. Pomór zaczyna też powoli docierać i do Niemiec. Dlatego też tak duże środki bezpieczeństwa w zakładzie.
Źródło: AD.nl