Pociągi między Leiden a Hagą pojadą dopiero po 18 kwietnia

Odszkodowanie dla pasażerów za opóźnienia pociągów

Z powodu katastrofy kolejowej, do jakiej doszło w Voorschoten ruch pociągów między Leiden, a Hagą będzie wstrzymany co najmniej do 18 kwietnia. Informację tę przekazali wspólnie NS i ProRail, wskazując, iż skala zniszczeń jest zbyt duża, by udało się przywrócić trasę do użytku w ciągu najbliższych dni.

Zbyt optymistycznie

Początkowo kolejarze sądzili, że ruch na trasie uda się przywrócić zaraz po świętach Wielkanocnych, 11 kwietnia. Szybko jednak stało się jasne, iż prognozy te były zdecydowanie zbyt optymistyczne. Okazuje się, iż aby naprawić wszystkie zniszczenia powstałe na skutek wykolejenia się pociągu pasażerskiego, trzeba znacznie więcej czasu, niż sądzono, bo i skala zniszczeń jest większa, niż zakładano po pierwszych oględzinach.

 

Kolizja

Co spowodowało tak poważne utrudnienia na linii między Leiden a Hagą? Doszło do kolizji pociągu towarowego z dźwigiem. Na skutek tego uderzenia pociąg towarowy pozostał na szynach, szczątki maszyny budowlanej trafiły zaś na przeciwległe torowisko. To właśnie w te pozostałości, około godziny 3:30 we wtorek, uderzył międzymiastowy skład pasażerski przewożący 50 podróżnych. Pociąg ten wypadł z szyn, część jego wagonów znalazła się na łące.

 

Ofiary

Na skutek wypadku zginął 65-letni kierujący dźwigiem. Trzydzieści z 50 pasażerów składu pasażerskiego odniosło obrażenia. Część z nich udało się opatrzyć na miejscu, inni trafili do szpitala. Stan zdrowia trzech poszkodowanych był na tyle ciężki, iż znaleźli się na oddziale intensywnej opieki medycznej.

Przyczyna tragedii

Równolegle z pracami remontowymi trwa dochodzenie, które ma ustalić, jak doszło do tych tragicznych wydarzeń. Czemu skład kolejowy uderzył w dźwig? Obecnie odpowiedź na to pytanie nie jest jeszcze znana i wiele kwestii znajduje się w sferze domysłów. Jak jednak wskazują dziennikarzom Nu.nl ekspert ds. bezpieczeństwa kolejowego nie był to na pewno błąd proceduralny. André van der Grift w rozmowie z redaktorami mówi, iż nie mógł to być błąd systemowy czy techniczny. Podczas prac budowlanych lub remontowych na torowisku jest tyle protokołów i środków bezpieczeństwa, że jest to praktycznie niemożliwe. Roboty tego typu nie są nigdy prowadzone na torach, które są nadal użytkowane.

Procedury

Jak wskazuje ekspert, planowane prace ogłaszane są z wielomiesięcznym wyprzedzeniem i konsultowane z NS. Później zaś linia napowietrzna zostaje wyłączona, wszystko po to, by żaden pociąg, który nawet wjedzie na tor, nie mógł się nim poruszać (z racji braku prądu). Oprócz tego na remontowanym torowisku umieszcza się specjalne znaczniki, które sprawiają, iż system widzi je, tak jakby na danym odcinku był pociąg. Dzięki temu semafory świecą na czerwono i maszyniści widzą, iż nie mogą wjechać na dany odcinek.  Poza tym obsługa robót ma zawsze kontakt z pociągami jadącymi, np. sąsiednią trasą. Trudno więc, by wszystkie te zasady naraz zawiodły.
Dlatego eksperci podejrzewają błąd ludzki, być może dźwig wjechał nie na ten tor. W miejscu, gdzie doszło do wypadku, z ruchu wyłączone są dwie linie z czterech. Czy jednak tak było? To musi ustalić śledztwo.

Źródło:  Nu.nl

Źródło:  Nu.nl