Po co ryzykować i ścigać uciekiniera?
Funkcjonariusze policji w Terneuzen zdecydowali się z pozoru na bardzo dziwne działanie. Przerwali oni bowiem pościg za uciekinierem. Policjanci po prostu stwierdzili, że nie będą pędzić za kimś, kto jedzie 178 kilometrów na godzinę, bo to nie ma sensu. Brzmi dziwnie? Jak się jednak okazuje, stróże prawa mieli solidne podstawy, by podjąć taką, a nie inną decyzję.
W środę wieczorem, jeden z patroli w Terneuzen, miał wyjątkowo spokojną służbę. Wszystko zmieniło się kiedy zobaczyli znajomy samochód. Jego kierowca niedawno stracił prawo jazdy. Nie powinien więc wsiadać za kierownicę. Postanowiono więc ściągnąć auto do kontroli, by przekonać się, czy pojazd prowadzi ukarana wcześniej osoba. Jeśli okazałoby się, że to faktycznie ona, mundurowi „ustrzeliliby” dublet. Człowiek ten tego samego wieczoru był poszukiwany za napaść. W efekcie oficerowie mogliby go ukarać za jazdę bez uprawnień i aresztować za to, iż jakiś czas wcześniej zaatakował on jednego z mieszkańców Terneuzen.
Nie po myśli oficerów
Kierowca po nakazie policji faktycznie zatrzymał się do kontroli. Później jednak wszystko poszło nie po myśli oficerów. Gdy jeden z nich schylił się do siedzącego w aucie kierowcy, zobaczył, iż to faktycznie poszukiwany za napaść mężczyzna. Zobaczył też pięść lecąca się w swoją stronę. Policjant został uderzony, a kierowca ruszył z piskiem opon. Mundurowi rozpoczęli więc w pościg.
Szaleńcza jazda
Uciekinier skierował się do centrum miejscowości i jechał przez Kennedylaan i Haarmanweg w kierunku Tractaatweg. Podczas ucieczki przejeżdżał na czerwonym świetle, nie używał kierunkowskazów, czy nawet zwykłych świateł. Co więcej, w pewnym momencie wideorejestrator w radiowozie wskazał, iż człowiek ten pędzi z prędkością 178 kilometrów na godzinę.
Koniec pościgu
W tym momencie patrol postanowił się zatrzymać. Policjanci nie widzieli sensu w dalszej gonitwie po mieście. Dlaczego zaniechali działań? Mieli do tego dwie przesłanki. Pierwszą z nich było to, że znali tożsamość uciekiniera. Wiedzieli, kto to jest, gdzie mieszka i jakim pojazdem się porusza. Nadzór nad pojazdem mogli więc przejąć pracownicy monitoringu i nakierować na niego inne patrole. Po drugie pościg z prędkością prawie 180 km/h w terenie zabudowanym jest szalenie niebezpieczny. Utrata kontroli nad pojazdem zarówno w wykonaniu uciekiniera jak i policjanta może zakończyć się tragedią. W mieście odbywał się bowiem normalny ruch. Na drodze były inne pojazdy, rowerzyści, ludzie na hulajnogach czy piesi. Podczas akcji ich życie i zdrowie mogło być zagrożone. Policjanci nie mogą zaś swoimi działaniami narażać cywili. Liczyli więc, iż zaprzestając pościgu, zwolni również uciekinier i nie dojdzie do wypadku.
Źródło: AD.nl