Pijany Polak z maczetą
W Doorwerth było bardzo nerwowo z powodu naszego rodaka. 41-latek był pijany. Sam stan upojenia alkoholowego nie był jednak zbyt dużym problemem. Dużo większym kłopotem była 58-centymetrowa maczeta, którą miał w ręku i którą wymachiwał na wszystkie strony. Ostrze to miało trafić w dwóch migrantów zarobkowych.
Przed sądem
Oskarżyciel za atak maczetą na dwie osoby, w tym wyprowadzenie ciosu w głowę jednej z nich, chce, by Polak przesiedział siedem miesięcy w holenderskim zakładzie karnym. Dla obrony sprawa wygląda jednak zupełnie inaczej. Adwokat wskazuje, że nie ma wystarczających dowodów w sprawie 41-latka. Są za to wątpliwości, te zaś powinny być rozpatrzone na korzyść podejrzanego.
Co się stało
Co jednak się stało? Jak wynika z postępowania śledczych, Polak przebywał, wraz ze swoją ukochaną, w budynku przy Kerklaan, w Doorwerth. Mieszkali tam ledwie od kilku dni. W lokalu, który wynajmowali wraz z innymi migrantami, miało być bardzo brudno. Para nie mogąc na to patrzeć, zakasała rękawy i posprzątała wnętrze. Po tym sprzątaniu coś musiało iść nie tak. Co? Tego oskarżony za bardzo nie pamięta, najprawdopodobniej z racji upojenia alkoholowego. Wskazał jednak przed sądem, iż nie przypomina sobie, aby wziął do ręki nóż, a co dopiero półmetrową maczetę.
Atak
Mieszkający w domku inni gastarbeiterzy opisują tę sprawę inaczej. Mieli oni grać przed budynkiem w karty. W pewnym momencie z wnętrza wyszedł do nich 41-latek z ogromną maczetą w ręce. Zaatakował on dwóch mężczyzn. Jeden z nich otrzymał cios w głowę, drugi w rękę. Obaj przeżyli, chociaż pechowiec, który otrzymał uderzenie w czaszkę, wymagał założenie szwów.
W końcu jeden z mieszkańców złapał za kij i uderzył nim pijanego, by wytrącić mu maczetę i tym samym uniknąć kolejnych ataków
Policja
Gdy policja przybyła na miejsce zabezpieczyła maczetę i aresztowała 41-latka. Ten następnie trafił do aresztu na 4 miesiące, po tym okresie opuścił cele pod pewnymi warunkami. Obecnie pracuje i mieszka w innej części Holandii.
Proces
Polak, jak wspomnieliśmy wyżej, zbyt wiele nie pamięta. Wskazuje jednak, że został zaatakowany. Prokurator jednak w to nie wierzy. Opierając się na zeznaniach świadków i policyjnych protokołów widzi w 41-latku sprawcę. Sprawcę, którego oskarżył o próbę poważnego wyrządzenia krzywdy. Zdaniem oskarżyciela Polak raczej nie chciał zabić, ale cios w głowę mógł się tym zakończyć.
Obrona zaś wytyka niespójność zeznań świadków i to, że zmieniali je, gdy mówili o szczegółach. Wskazuje on również, iż nie jest pewne, czy rana głowy to efekt uderzenia maczetą. Obrażenia były zbyt małe. Dla niego mogło to być bardziej uderzenie kijem, który też w tej sprawie się pojawił. Dlatego też domaga się uniewinnienia
Ostatnie słowo
Oskarżony zaś w ostatnim słowie stwierdził: „Chciałbym przeprosić za to, co się stało”, szybko jednak dodał „Ale nie wiem, czy to ja to spowodowałem”. Nie przyznał się więc bezpośrednio do winy.
Jak do sprawy podejdzie sąd? Czy Polak trafi jeszcze na 3 miesiące do więzienia (bo 4 już odsiedział), czy też wymiar sprawiedliwości przychyli się do wniosku obrony? Przekonamy się za dwa tygodnie.
Źródło: AD.nl