Palił kobiety i dzieci żywcem, spędzi resztę życia w Holandii

Chciał wysadzić urząd miejski w Rotterdamie

Mówi się, że wszystkie spory można rozwiązać pokojowo. Nie wszyscy jednak o tym wiedzą. Niektórzy zaś uważają, iż w pewnych kwestiach trzeba sięgnąć po przemoc, wyjątkowo brutalną przemoc. Tak jest właśnie w przypadku zatrzymanego w Ermelo 67-latka. Jest on podejrzany o palenie żywcem kobiet i dzieci w imię „lepszej sprawy”.

Wczoraj holenderka policja aresztowała 67-latka, byłego oficera armii rwandyjskiej. Ten obywatel afrykańskiego państwa podejrzany jest o to, iż brał udział w ludobójstwie w swoim rodzinnym kraju. Doszło do niego w 1994 roku i miało ono wyjątkowo brutalny, wręcz nieludzki przebieg.

 

Komplikacje

Były wojskowy przebywa w Holandii od 25 lat. Przyjechał do Niderlandów w 1998 roku i od tego czasu zdobył obywatelstwo Królestwa Niderlandów. Dla krainy tulipanów, tamtejszych władz i sądownictwa jest on więc takim samym obywatelem jak rodowity Holender, który urodził się na tych ziemiach i którego rodzina mieszkała tu od pokoleń. To zaś znacząco skomplikowało sprawę.

 

Ekstradycja

Rwanda, po zmianie władz, domagała się bowiem wydania generała, który miał odpowiedzieć za ludobójstwo. Jest to najcięższa zbrodnia, jaka występuje w prawie międzynarodowym. W Rwandzie zaś do 2008 roku kara śmierci istniała w prawodawstwie i mogła ona zostać wymierzona za ludobójstwo. Prawo zabrania zaś wydawać swojego obywatela na śmierć do innego państwa, więc ekstradycja była niemożliwa.

 

Odebranie obywatelstwa

Sytuacja zmieniła się w zeszłym roku, kiedy to Rada Stanu zdecydowała się odebrać zbrodniarzowi holenderskie obywatelstwo. W tym momencie mógł on zostać deportowany. Całą procedurę jednak wstrzymano. Jaki był tego powód? Sąd Najwyższy w Holandii stwierdził, iż proces generała w kraju, który tak ucierpiał z jego ręki, mógłby nie być sprawiedliwy i bezstronny. Ofiary sądziłyby bowiem kata. Procedurę wydalenia wstrzymano, a 67-latka zwolniono z aresztu.

Postępowanie w Holandii

Czemu więc został on znów aresztowany? Jest to efekt toczącemu się przeciw niemu postępowaniu. To jednak ma miejsce nie w Rwandzie, a w Holandii i prowadzone jest przez TIM, czyli Międzynarodowy Zespół ds. Przestępstw, który współpracuje z prokuraturą w Rwandzie. Oznacza to mniej więcej, tyle, iż Królestwo Niderlandów może postawić przed sądem 67-latka i skazać go na odsiadkę w Holandii. Niderlandy mogą bowiem prowadzić sprawy dotyczące przestępstw międzynarodowych jeśli dany człowiek ma obywatelstwo Holenderskie lub zamieszkuje w Holandii. Tu zaś przynajmniej jeden z tych dwóch elementów jest spełniony.

 

Rwanda

Wojna domowa w Rwandzie może państwu nic nie mówić. Chodzi tu jednak o „słynny” konflikt między Hutu i Tutsi, dwiema grupami etnicznymi żyjącymi w jednym kraju. Podczas walk, a właściwie rzezi, jaka miała tam miejsce, zginęło prawie 800 tysięcy Tutsi. Mordowano wszystkich. Wielu palono żywcem. Zatrzymany 67-latek podejrzany jest zaś o atak na parafię w Muginie, gdzie zabito około 1000 osób. Po ataku cudem ocalałe kobiety i dzieci zostały wyłapane przez wojska Hutu, zamknięte w jednym z budynków i spalone żywcem. Wszystko to miał nadzorować aresztowany oficer. Ten jednak od początku zaprzecza. Wskazuje, iż pomagał ludziom uciec przed śmiercią. W efekcie sam musiał uciekać i schronił się w Holandii, w której w 2003 roku otrzymał obywatelstwo, prezentując siebie jako prześladowanego opozycjonistę.

 

Źródło:  AD.nl