Oszustwa w holenderskim seks biznesie
W każdym biznesie zdarzają się nieuczciwi przedsiębiorcy i oszuści. Dotyczy to również „najstarszego zawodu świata”. Jak wskazuje Pointer, na dwóch największych portalach zawierających anonse pań i panów do towarzystwa znajdowało się ponad 300 ofert, które świadomie wprowadzały klientów w błąd. Oszuści „naginający rzeczywistość” mimo takich nielegalnych działań zwykle pozostają bezkarni. Wszystko z racji tego, że klienci z racji wstydu związanego z korzystaniem z tego typu usług, nie zgłaszają tych spraw odpowiednim organom.
Pointer postanowił przeanalizować anonse erotyczne znajdujące się na serwisach Kinky i Sexjobs. Na tych dwóch, największych portalach z tego typu ogłoszeniami w Holandii, znajduje się w sumie ponad dziewięć tysięcy ogłoszeń od kobiet i mężczyzn oferujących swoje wdzięki za pieniądze.
Prawa autorskie
Jak wskazują naukowcy, nie wszystkie ogłoszenia są unikalne. Tym, co pierwsze rzuciło się w oczy naukowców, było to, że w wielu z nich powtarzała się treść. Były one ewidentnie kopiowane jedne od drugiego bez jakiejkolwiek zmiany. Z takiej formy „ściągania” korzystało ponad 1000 profili. Co jednak ciekawsze, w wielu profilach powtarzały się te same numery telefonów. Nie chodzi tu jednak o ogłoszenia agencyjne z jednego miasta. Często ten sam numer pojawiał się przy ofertach z różnych holenderskich miast, co mogło już wzbudzać poważne podejrzenia odnośnie aktualności lub realności danej oferty. To jednak nie wszystko.
Grafiki z zewnątrz
Zły numer telefonu to jednak dość błahy problem w porównaniu ze zdjęciami. Pointer wskazał, iż w przypadku 300 profili zdjęcia pochodziły z zewnętrznych źródeł. Były to zrzuty z portali pornograficznych czy mediów społecznościowych, takich jak, np. Instagram. Nie chodzi tu jednak o to, iż dany pracownik czy pracownica seksualna udziela się na kilku portalach. Zdjęcia te nie należą do właściciela profilu. W ten sposób oszuści lub oszustki chcą zwabić swoich klientów, by umówić się na spotkanie.
Płatność z góry
Wiele z tego typu ofert nakazuje płatność z góry. W momencie więc spotkania, gdy okazuje się, iż usługodawca nie mam nic wspólnego z osobą ze zdjęcia, pozostaje tylko rozczarowanie. Owo rozczarowanie to i tak jednak dużo, gdy porównamy to do ofert widmo, które również bazują na fałszywych zdjęciach. Tam bowiem po zapłacie kontakt znika. Ewentualnie klientowi podawany jest losowy adres i drzwi otwiera mu ktoś całkowicie niezwiązany z seksbiznesem. Są też przypadki, w których płatne rozmowy mające na celu omówienie się trwają w nieskończoność.
Wstyd
Na oszustwach tego typu przestępcy potrafią zarobić czasem jednorazowo nawet kilka tysięcy euro. Mało komu udaje się odzyskać te pieniądze. Po pierwsze wyjątkowo trudno namierzyć oszustów, podszywających się pod pracowników seksualnych, po drugie wiele osób woli to przemilczeć. Część nie chce o tym mówić z racji wstydu. Inni w obawie o swoje ułożone życie prywatne również nie chcą tego ujawniać. Wolą przeboleć stratę kilkuset czy nawet kilku tysięcy euro niż, np. rozbić małżeństwo.
Walka z wiatrakami
Jak wskazują właściciele portali, robią oni wszystko, by walczyć z tym procederem. Natychmiast zamykają fałszywe konta, jak tylko otrzymają informację na ich temat. Ponadto Midhold, właściciel Kinky and Sexjobs, wzywa ofiary do anonimowego zgłaszania oszustw, tak by wyłapać wyłudzaczy i uratować innych użytkowników. Jak podaje Nu.nl nie wiadomo jednak, czy Midhold prowadzi jakieś działania prewencyjne mające na celu wychwycenie fałszywych profili, zanim złapią się na nie ofiary.