Osa kontra samochód, czyli wodowanie w Ringvaart

Osa kontra samochód, czyli wodowanie w Ringvaart

Czy osa może mieć jakąkolwiek szansę w starciu z pędzącym samochodem? Okazuje się, że tak. Owad ten doprowadził do całkowitego zniszczenia pojazdu, który zatonął w jednym z Holenderskich kanałów. Samochód sam w sobie oczywiście nie boi się osy. Jego kierowca jednak to zupełnie inna historia.

W środowe popołudnie do wody wzdłuż Hillegommerdijk, w Beinsdorp wpadło białe BMW. Jego kierowca nie był pod wpływem narkotyków czy alkoholu. Jechał również z przepisową prędkością. Czemu więc wodował? Wszystko przez małego, pasiastego gościa, który wleciał przez otwarty szyberdach pojazdu.

 

Pasażer na gapę

W środę, około godziny 15:00 kierowca jechał Hillegommerdijk, gdy nagle przez otwarty szyberdach do jego pojazdu wleciała osa. Owad ten postanowił nieco odpocząć i na chwilę wylądować. Niestety dla kierowcy za lądowisko posłużyło osie jego własne ramie. Pasiasty drapieżnik nie był agresywny, niemniej jednak kierujący pojazdem wolał dmuchać na zimne. Nie chciał być użądlony, więc postanowił zgonić owada z siebie.

 

Wodowanie

To zadanie finalnie się udało. Mężczyzna niestety skupił całą swoją uwagę na osie, przez co nie zwrócił uwagi, iż szamocząc się w pojeździe, mimowolnie skręcił. Holender zorientował się co się stało, gdy już było za późno. Auto wypadło z drogi i znalazło się w wodzie, w Ringvaart.

Dryf

Samochód po uderzeniu w wodę został uszkodzony, ale nie na tyle, by natychmiast napełnić się wodą. W efekcie BMW mając przez chwilę pewną pływalność i niesione siłą rozpędu zdryfowało na środek cieku wodnego. Tam zaś zaczęło tonąć. Na szczęście kierowcę z opresji uratowali świadkowie całego zajścia. Przechodnie wsiedli do jednej z zakotwiczonych przy brzegu łódek i popłynęli do rozbitka. Zabrali go z maszyny i odstawili na brzeg.

 

Starty

Stamtąd kierowca mógł już tylko patrzeć, jak jego BMW znika pod powierzchnią wody.  Wkrótce na miejscu zjawiły się służby ratunkowe. W okolicy lądował nawet śmigłowiec LPR’u. Informacja o wpadnięciu pojazdu do kanału kazała bowiem zakładać, iż kierowca mógł nie umieć wydostać się z maszyny. Gdy jednak ratownicy dotarli do przemoczonego mężczyzny, stwierdzili, iż oprócz tego, że dość mocno się zestresował, nic mu nie dolega.
Czy pasiasty sprawca wypadku przeżył całe zajście? Tego nie wiadomo.

Źródło: haarlemsdagblad.nl