Ogromny pożar w De Meern. Czy ogień pojawił się tam przez przypadek?

Człowiek utonął podczas pokazu fajerwerków

W piątek straż pożarna przez wiele godzin walczyła z ogniem, by opanować potężny pożar w De Meern. Żywioł, który rozprzestrzenił się na cały teren hali, poddał się dopiero po wielu godzinach akcji. To jednak bynajmniej nie znaczyło całkowitego zwycięstwa strażaków. Dogaszanie trwało do późnych godzin wieczornych.

W ogniu stanął duży budynek na terenie przemysłowym Strijkviertel, w którego wnętrzu działało kilka firm. Ogień rozprzestrzenił się bardzo szybko, obejmując praktycznie całą strukturę gmachu. Z racji potężnego żywiołu przybyłe na miejsce w piątkowy poranek służby ratownicze, w tym nie tylko strażacy, ale też policja i pogotowie, zgodziły się na wprowadzenie poziomu zagrożenia GRIP 1, dzięki któremu dużo łatwiej prowadzono akcję z użyciem wielu jednostek różnych służb.

„Jesteśmy na miejscu z dziesiątkami wozów strażackich. Obejmuje to również wsparcie, takie jak logistyka i zespół dronów. Na miejscu jest także karetka pogotowia i policja. Akcja ratowniczo- gaśnicza prowadzona jest na bardzo dużą skalę” - powiedział dziennikarzom Nu.nl rzecznik Regionu Bezpieczeństwa w Utrechcie.

 

Zamknąć okna

Początkowo w walce z żywiołem ogień był jednak górą. W mediach społecznościowych pojawiały się relacje świadków prezentujące ogromne słupy gęstego, czarnego dymu unoszącego się nad okolicą. Było po nich wyraźnie widać, iż ogień nie jest w odwrocie. Dym ten zresztą sprawił, iż zwrócono się do okolicznych mieszkańców, by ci zamknęli drzwi i okna w swoich domach i jeśli jest to możliwe, nie opuszczali ich. Nie było bowiem wiadomo czy związki zawarte w tych czarnych kłębach nie są toksyczne.

Priorytet

Jak wskazali strażacy, pożar był tak duży, iż ich głównym i najważniejszym zadaniem nie było zduszenie go, a zabezpieczenie okolicy, tak by ogień nie przeniósł się dalej. Dopiero, gdy było pewne, że sąsiednie zabudowania są bezpieczne, strażacy zabrali się za faktyczne gaszenie.

 

Przełom

Około południa strażakom udało się opanować pożar. Nie oznaczało to jednak wygranej z ogniem, a jedynie to, iż ten przestał się dalej rozprzestrzeniać. Następnie do wieczora kolejne zastępy straży pożarnej systematycznie metr po metrze dogaszały żywioł.

 

Kolejny pożar

Ogień spowodował bardzo duże straty. Część ludzi zastanawia się, czy to, co się stało, było zwykłym przypadek. Tydzień temu bowiem tam, gdzie spłonęła wczoraj hala, wybuchł inny pożar. Wtedy to płomienie pojawiły się w budynku obok hali, która spaliła się 6 września.
Na te rewelacje nie reaguje jednak jeszcze ani policja, ani Region Bezpieczeństwa. Na zastanowienie się, czy można połączyć obie te sprawy, przyjdzie czas dopiero, gdy pogorzelisko zbadają policjanci i eksperci ds. pożarnictwa.

 

 

Źródło:  Nu.nl