Ogień oszczędził Polaków, pożar nie strawił ich domu

Domy płoną przez rowery elektryczne

Wracamy do sprawy pożaru na terenie przemysłowym Bovenland w Ter Aar. Okazuje się, iż początkowe oceny dotyczące strat były mocno niedoszacowane. W ogromnym pożarze ucierpiało bowiem około osiemdziesięciu firm. Szkody już teraz liczone są w dziesiątkach milionów euro. Żywioł oszczędził jednak naszych rodaków.

Przypomnijmy, w piątkowy wieczór na terenie przemysłowym w Ter Aar wybuchł ogromny pożar, który udało się ugasić dopiero po długiej, wielogodzinnej walce. Co było przyczyną tego pożaru? Wiele wskazuje na to, iż odpowiedzi na to pytanie nie poznamy nigdy. Epicentrum, w którym pojawił się ogień, zostało praktycznie zrównane z ziemią. Eksperci pożarnictwa wątpią więc, by udało się znaleźć miejsce, w którym ogień się pojawił.

Skutki

Wystarczy bowiem spojrzeć na skutki pożaru. Część hali się zawaliła. Część przedsiębiorstw, które tam były straciły praktycznie wszystko. Sprzęty, dokumentacje, wszystko poszło z dymem. Ucierpiały jednak również zakłady, których nie dotknął sam ogień. Bardzo dużych spustoszeń dokonała woda jak i dym i sadza. Obie te substancje pojawiły się w ogromnych ilościach. Wiele pomieszczeń było całkowicie zadymionych jak i zalanych podczas akcji gaśniczej przez strażaków.

Pracować nie mogą też i firmy, które wydawało się, iż znajdowały się daleko od całego pożaru. Część Bovenlandu nie ma prądu, ponieważ ogień i woda doszczętnie zniszczyły transformator. Firmy zaś, które nie potrzebują tyle energii i mogły pracować na agregatach, też mają problem. W rejonie przestała istnieć sieć wodno-kanalizacyjna. Dużo z tych rur biegło w rejonie epicentrum pożaru i zostało dosłownie stopionych.

 

Nowe miejsce

Sprzątanie pogorzeliska i naprawa całej infrastruktury mogą zająć tygodnie jeśli nie miesiące. Dlatego też zarządcy tego obszaru przemysłowego poszukują rozwiązań alternatywnych. Wśród nich jest zapewnienie ocalałemu biznesowi tymczasowej, zastępczej przestrzeni na prowadzenie działalności. Tak, by zakłady i przedsiębiorstwa przynajmniej w małym stopniu, ale mogły wznowić działalność. W tym samym celu trwają również wytężone prace, by przynajmniej częściowo przywrócić w rejonie parku przemysłowego zasilanie.

Szczęściarze

W całej tej tragedii znalazła się jednak mała grupa szczęściarzy. To polscy pracownicy migrujący, którzy byli zakwaterowani niedaleko Bovenlandu. Mimo, iż płonęła praktycznie cała okolica, płomienie nie doszły do miejsca zamieszkania naszych rodaków. Nie uszkodziła go też woda i dym. Ludzie ci nie ucierpieli, nie stracili też rzeczy osobistych i dachu nad głową. Inną sprawą jest jednak to czy mają oni nadal gdzie pracować.

Źródło:  AD.nl