Nietypowe szkolenie holenderskiej armii
Holenderska armia, by sprostać stojącym przed nią zadaniom, cały czas się szkoli. Jej żołnierze dążą do tego, by być najlepszymi z najlepszych. Z ministerstwa płyną więc pieniądze, organizowane są szkolenia i kursy, a wojskowi są zatrzymywani przez żandarmerię i policję. Czemu? Ostatnie szkolenie na koszt państwa wzbudziło bowiem pewne wątpliwości. Kursy strzelania, obsługi nowoczesnego sprzętu to jedno, ale kurs grillowania?
Ministerstwo Obrony złożyło oficjalne zażalenie na 32 żołnierzy, którzy na koszt rządu, czyli tak właściwie podatnika odbyli wyjątkowo kosztowny kurs poprawnej obsługi... grilla. Tak, wojacy uczyli się jak grillować. Niektórym z nich pozostawiono nawet na własność testowy sprzęt – drogie grille marki Green Egg. Sprawa dość mocno zbulwersowała dowództwo armii, dziennikarzy i samych obywateli. Żołnierze rozkładają jednak ręce ze zdziwieniem. Wskazują bowiem, iż nie zrobili nic złego. Pojawił się pomysł szkolenia z grilla, zapytali dowództwo o zgodę, a to ją wyraziło.
Specjalna kasa
Kurs grillowania został opłacony z budżetu szkolenia personalnego wojska. Jest to dość specyficzny budżet. W rzeczywistości bowiem to fundusz powstały w 2019, który ma jeden cel, utrzymać kadry w wojsku. Chodzi o to, by doświadczeni wojskowi nie odchodzili z jednostek. Dlatego też personel ma bardzo dużą swobodę w wykorzystywaniu tych środków. Mundurowi mają przechodzić szkolenia, uczyć się prowadzić pojazdy, zdobywać kompetencje językowe, czy techniczne. Tak przynajmniej miało być w teorii. Jak się bowiem okazuje ostatnio zamiast w rozwój osobisty, grupa spożytkowała go na własne hobby, czyli na kurs grillowy za 4500 euro.
Grill
Generalnie w kursie tym, mimo jego braku związku z armią nie byłoby nic aż tak złego, gdyby nie jeden fakt. Ministerstwo obrony w ramach funduszu zwraca koszty rejestracji na kurs, podręczników (materiałów szkoleniowych). Nic więcej. W przypadku zaś owego grillowania żołnierze pozostawili sobie w prywatnych ogródkach drogie, luksusowe grille, które powinni teoretycznie opłacić z własnej kieszeni, a nie środków armii. Przedmioty te po kursie powinny być zwrócone, a tak się nie stało.
W efekcie MON stwierdził, że 32 żołnierzy wprowadziło dowództwo w błąd, składając wnioski, nigdzie nie było bowiem mowy o grillu. Ministerstwo złożyło więc zawiadomienie do żandarmerii. Ta zaś rozpoczęła dochodzenie karne przeciw miłośnikom grilla. Na chwilę obecną nie wiadomo jednak, czy wojacy zostaną pociągnięci do odpowiedzialności.
Co było źle?
Jak wskazuje obrońca dwóch spośród podejrzanych, nie za bardzo wie on, co jego klienci zrobili źle. Wskazuje bowiem na wojskową hierarchię. , Oczywiście można zadać pytanie, czy kurs grillowania ma coś wspólnego z rozwojem osobistym w armii. Ale ci żołnierze należycie złożyli wniosek, w którym opisano zamiar kursu i jego przebieg i kurs ten został zatwierdzony przez ich dowódcę. Wojskowi zaś pełni ukończyli kurs (czyli wywiązali się ze swojego zobowiązania-red.). Gdyby wiedzieli, że jakiś czas później zrobi się z tego tyle zamieszania, oczywiście nigdy by tego szkolenia nie zaczęli”. W efekcie, zdaniem obrońcy, winny jest kto inny. Dowództwo wyraziło zgodę na szkolenie i to przeciw jemu powinno toczyć się śledztwo z racji niedopełnienia obowiązku, bo wiele wskazuje na to, iż nikt nie zagłębił się w szczegóły kursu grillowania.
Źródło: AD.nl