Nie będzie dofinansowania do gazu dla najuboższych?

Otwarto fabrykę azotu. Czy gaz stanie się tańszy?

Rząd chcąc ulżyć najuboższym mieszkańcom Holandii, wprowadził dopłaty energetyczne, które miały podreperować budżety domowe obciążone wysokimi rachunkami za prąd i gaz. Okazuje się jednak, iż w ponad 340 gminach potrzebujący najprawdopodobniej nie dostaną tych pieniędzy. Czemu? Na przeszkodzie stoją samorządy, które widzą w tym pomyśle władz zbyt wiele pracy dla siebie.

Stowarzyszenie Niderlandzkich Gmin (VNG), wskazuje, iż wprowadzenie dodatku energetycznego na terenie 340 samorządów jest praktycznie niemożliwe, ponieważ działania te zbyt mocno obciążyłyby tamtejsze władze. Samorządowcy nie mają po prostu ludzi, którzy mogliby sprawnie zająć się implementacją tego planu na najniższym poziomie. Nie podoba im się również to, iż rząd zrzuca pracę na samorządy.

 

Dodatek energetyczny

Dodatek energetyczny, a właściwie dopłata energetyczna skierowana jest maksymalnie do 800 000 gospodarstw domowych na terenie Królestwa Niderlandów. Jest on przygotowany dla tych mieszkańców Holandii, którzy mają niskie dochody i którym rosnące koszty energii zbyt mocno wydrenowały portfel. Program ten zaczął działać już w ubiegłym roku, kiedy to wypłacono ludziom po 800 euro zasiłku. Obecnie wsparcie ma wynieść 1300 euro. Dopłata ta ma być również, wedle planów gabinetu w Hadze, przyznana w 2024 roku. Temu jednak sprzeciwiają się gminy. Piszą one w liście do rządu, iż nie widzą żadnego sensu w tego typu działaniach, zwłaszcza gdy coraz więcej firm znów obniża ceny gazu.

 

Czemu gminy mówią „nie”

Gminy mówią „nie” z jednej prostej przyczyny. Dopłaty te kosztują je zbyt dużo pracy. Już ostatnie działania sprawiły, iż ich potencjał kadrowy został praktycznie całkowicie wykorzystany. Ba, niektóre nawet, by obsłużyć ten dodatek, musiały zatrudnić nowych pracowników. Wtedy jednak władze lokalne mówiąc młodzieżowo „wzięły to na klatę”, ponieważ widziały ilu ich mieszkańców ma problemy z opłaceniem rachunków. Teraz jednak kryzys energetyczny minął.
„Biorąc pod uwagę charakter tymczasowego programu i ogromny wysiłek, jakiego wymaga to od gmin, nierealistyczne jest oczekiwanie, że gminy zrobią to po raz trzeci w 2024 r., po kryzysie energetycznym w 2022 i 2023 r. i zajmą się tym oprócz swoich zwykłych zadań” – pisze VNG w liście do władz.

 

Przez płot

Przedstawiciele VNG porównują tę sytuację trochę do płotu. Wskazując, iż rząd tworzy program, wzbudza nadzieje w ludziach, obiecuje im wsparcie, a później zrzuca to wszystko na gminy, dając tylko pieniądze dla ludzi. To tak jakby przerzucić sąsiadowi nadmiar owoców z naszego drzewa przez płot, kiedy on nie ma co z nimi zrobić. My zrobiliśmy dobry uczynek, daliśmy mu jabłka. To, że zgniją na jego podwórku to już nie nasz problem.
Tak samo jest i tutaj. Dlatego samorządy chcą, by rządowe wsparcie było faktycznie rządowe i to jednostki rządowe zajęły się tym w rejonach, a nie „uszczęśliwiały” samorządów. Te bowiem nie mają ludzi. Jeśli zaś rząd chce to scedować na samorządy, niech pójdą za tym stosowne przepisy i pieniądze na dodatkowe stanowiska dla urzędników.

Z własnej kieszeni

To jednak nie wszystko. Okazuje się, iż pieniądze przekazane przez władze były za małe. 125 gmin musiało dołożyć do programu z własnej kieszeni. To zaś jest już dla samorządowców niewyobrażalne, zwłaszcza iż również oni borykali się z wysokimi rachunkami. Mówią więc dość.
Czy jednak władza ich wysłucha?  A może wskaże, że my chcemy dobrze, a te złe samorządy nie chcą wam dać pieniędzy? Okaże się zapewne w ciągu najbliższych tygodni.

 

 

Źródło:  AD.nl