Nasz rodak uniknął kary dzięki niefrasobliwości poczty

Resocjalizacja a potem deportacja Polaka

Nasz rodak w miniony poniedziałek stanął przed holenderskim sądem z powodu nieopłacenia grzywny za zbyt szybką jazdę. Za uchylanie się od zobowiązań mężczyźnie groziły pracę społeczne, albo nawet pobyt w celi. Na szczęście kierowcy udało się wykaraskać z kłopotów przez pewne niedopatrzenie władz.

11 kwietnia 2023 roku nasz rodak zrobił coś bardzo głupiego. Przejechał przez Geesteren z prędkością 126 kilometrów na godzinę. Wyczyn ten został uwieczniony na pięknym i niezwykle drogim zdjęciu wykonanym przez fotoradar. Po pewnym czasie fotografia ta trafiła do skrzynki na listy Polaka wraz z nakazem zapłaty wysokiej grzywny+. Mijały jednak tygodnie i miesiące, a wpłaty za mandat nie było. W efekcie więc tą sprawą zajął się wymiar sprawiedliwości.

 

Komenda

23-letni D. stanął więc przed sądem w asyście tłumacza. Polak bowiem mówił po niderlandzku, ale nie w takim stopniu, by dyskutować z wymiarem sprawiedliwości. Mężczyzna nie powiedział zbyt wiele. Niemniej jego uwagi dotyczące sprawy były wyjątkowo celne. Pierwsza z nich dotyczyła tego, iż mimo wezwania nie stawił się na komisariacie. W odpowiedzi na to wskazał, iż jest zatrudniony w wytwórni plastiku w Haaksbergen. Pracuje tam na zmiany, a termin wezwania kolidował z jego godzinami na etacie.

List

Jakiś czas później sąd wskazał, iż Polak otrzymał list z nakazem zapłaty grzywny w wysokości 560 euro. Ten jej jednak nie uregulował. W odpowiedzi nasz rodak stwierdził, iż zapewne wiadomość została wysłana na stary adres. Gdy nakaz spłaty 560 euro wpadł do skrzynki, on już tam nie mieszkał. Przeprowadził się gdzie indziej i nie ma kontaktu z nowym lokatorem. Z jakich powodów poczta nie zwróciła listu do nadawcy, nie wie, ale to już nie jest jego zmartwienie.

Sąd

Wymiar sprawiedliwości nie miał jednak pojęcia o tym, iż wiadomość nie dotarła do odbiorcy. Zakładając zaś, iż ten odebrał nakaz zapłaty, ale się od niego uchyla, rozpoczęła sprawę w sądzie. Można więc to porównać do Procesu Franca Kafki, w którym bohater był sądzony, nawet nie wiedząc za co. Dlatego też sędzia po zapoznaniu się z nowymi faktami i potwierdzeniu tego, że polski kierowca faktycznie nie mieszkał pod wskazanym adresem gdy list tam dotarł, umorzył sprawę.

 

Grzywna

Nie oznaczało to jednak, iż Polak wyszedł z całej sprawy obronną ręką. Owszem nie czekają go prace społeczne, ani pobyt w celi. Musi jednak zapłacić mandat w wysokości 560 euro. Jeśli teraz tego nie zrobi, sąd nie będzie miał już dla niego taryfy ulgowej.

 

 

Źródło: AD.nl