Nasz rodak pokonał 2400 kilometrów na próżno
W wielu przypadkach, gdy Polacy są oskarżeni o coś w Holandii, podczas procesu ich miejsce na ławie oskarżonych jest puste. Oskarżeni po powrocie do ojczyzny nie interesują się sprawą na wokandzie. Liczą, iż w przypadku niskich wyroków, czy kar grzywny nie będą ścigani za granicą Niderlandów. Nie wszyscy jednak tacy są. Nasz rodak przejechał 1200 kilometrów, by stawić się na rozprawę. Gdy jednak dotarł do sądu, okazało się, iż zrobił to na darmo.
Wypadek na A28
Nieco ponad rok temu, 27 stycznia 2024 roku Kamil K. doprowadził do poważnego wypadku na autostradzie A28. Jadąc tą trasą, na wysokości Staphorst, uderzył w dwa pojazdy poruszające się przed nim. Doszło więc do małego karambolu, w którym cztery osoby zostały ranne. Stan dwóch z nich został przez lekarzy uznany za ciężki.
Jak ustaliła policja, gdy doszło do zdarzenia, Polak miał jechać wyjątkowo agresywnie i znacznie przekroczył dozwolone 100 kilometrów na godzinę. Gdyby tego było mało, test wykazał, iż był on pod wpływem narkotyków.
Proces
Mimo tego, co się stało, nasz rodak nie trafił do celi, do momentu procesu. Pozwolono mu odpowiadać z wolnej stopy, a on zdecydował się wrócić do ojczyzny. W kraju jednak nie zapomniał o procesie. Nie chcąc pozostawiać sprawy losowi i czując się odpowiedzialny za to co się stało, udał się w drogę spod swojej miejscowości nieopodal granicy z Białorusią do Holandii, by stanąć przed sądem.
Po nic
Gdy jednak dotarł na salę rozpraw sądu w Zwolle, ten nie rozpoczął procesu. „Ze względu na poważne zarzuty oraz fakt, że nie zna pan holenderskiego prawa, ważne jest, aby miał pan wsparcie prawnika” – przekazał zespół sędziowski, wskazując iż w tej sytuacji nie może rozpocząć posiedzenia. 40-latek odpowiadając za pośrednictwem tłumacza przysięgłego, zgodził się z decyzją sądu. Stwierdził, iż poszuka prawnika. Co ciekawe mężczyzna zaraz po wypadku miał obrońcę, później jednak kontakt między prawnikiem, a K. z niejasnych powodów został zerwany.
Zły
Prokurator i rodziny ofiar nie ukrywały irytacji tę sprawą. „Dlaczego nie poszukał pan innego adwokata, gdy nie mógł się pan już skontaktować z poprzednim?” pytał 40-latka. Polak nie udzielił jednak odpowiedzi. W zaistniałej sprawie oskarżyciel mógł więc tylko zgodzić się na decyzję sądu o odroczeniu.
Polak ruszył więc w kolejną liczącą 1200 kilometrów trasę do domu. W sądzie już z prawnikiem ma pojawić się pod koniec maja.
Źródło: AD.nl