Nasz rodak kostał kosza i stanął przed sądem
Miłość to bardzo mocne uczucie. Rozpad związku, złamane serce, rozpacz może pociągnąć człowieka do wielu irracjonalnych zachowań. Tak też było z naszym rodakiem, 56-letnim Piotrem K., który mimo rozstania ze swoją drugą połówką nadal do niej pisał. W ciągu trzech tygodni wysłał do niej 178 wiadomości. To nie spodobało się zarówno byłej partnerce jak i wymiarowi sprawiedliwości.
15 marca tego roku Piotr K., mieszkający w Emmeloord, odbył poważną rozmowę z policjantem. Ten przekazał mu, iż nie powinien się już kontaktować ze swoją byłą partnerką z Tollebeek. Ich związek się zakończył. Kobieta nie chce go już znać i mieć z nim do czynienia. To koniec i tyle. Do mężczyzny to jednak nie dotarło. Nie posłuchał również policjanta. 56-latek z uporem dążył do jednego. Chciał wiedzieć „dlaczego”. W efekcie nie przestał kontaktować się z kobietą. Wręcz przeciwnie. Z anonimowego numeru wysłał jej 178 wiadomości. Wielokrotnie również dzwonił. Jak można było się spodziewać, mężczyzna zamiast odpowiedzi dostał wezwanie do sądu od przerażonej ofiary.
Proces
„Nie wiedziała już, gdzie patrzeć, co robić ze sobą, tak ją to zachowanie niepokoiło” – przekazał prokurator przed sądem starając się oddać zaszczucie, w jakim znalazła się była partnerka 56-latka. Oskarżyciel wskazywał, iż kobieta początkowo była poirytowana, później zła, a na koniec zaczęła się nawet bać. Tyle wiadomości w tak krótkim czasie, to nie było normalne i sugerowało, iż z mężczyzną jest coś ewidentnie nie tak.
Obrona
Nasz rodak przed sądem zeznał, że był zrozpaczony i być może nie myślał logicznie. Wtedy bowiem nie wiedział, iż jego zachowanie może być irytujące. Jak stwierdził, nie wiedział czemu ich wieloletni związek tak nagle się zakończył i chciał o tym porozmawiać.
Dodał również, iż pewnego dnia spotkali się przypadkiem na ulicy. Ona wtedy zapytała się go, jak on się czuje. Mężczyzna wziął więc te słowa za dobrą monetę. Uznał, iż partnerka go nie zignorowała, nie uciekła, być może więc chciała z nim rozmawiać i nie wszystko jest jeszcze stracone. Postanowił więc nawiązać kontakt i zaczął pisać, nie zważając na to co kilka dni wcześniej mówił mu policjant, grożąc że jeśli nie da za wygraną, to może się to dla niego źle skończyć.
Anonimowo
56-latek zaczął więc pisać i dzwonić. Gdy kobieta nie odbierała, zaczął wysyłać anonimowe wiadomości, przez co była partnerka nie maiła szans na ich zablokowanie. Słuchając tej opowieści, sędzia wreszcie zapytał się mężczyzny, czy nie uważał, że to, co robił było złe i że jego była tego nie chciała? „Teraz rozumiem, że nie było to dla niej przyjemne. Książka jest dla mnie zamknięta. Jestem w trakcie leczenia i pracuję nad sobą” – odpowiedział, wskazując, iż nie myślał trzeźwo, zaślepiały go uczucia.
Nękanie
Mężczyzna bronił się też przed tym, iż miał śledzić kobietę, podjeżdżając pod jej dom. Nasz rodak przyznał rację prokuraturze, wskazując, iż jeździł tam, bo jest to po prostu droga, którą sam jeździ do domu. Zeznał również, że nigdy nie napadł kobiety, nigdy też nie dobijał się do jej drzwi.
Stalking
Prokurator w działaniach mężczyzny nie widział romantycznej walki o związek, a stalking. Za niego domagał się dla Polaka, mieszkającego na stałe w Holandii, 40 godzin prac społecznych i 32 dni więzienia, z czego 28 miałoby być warunkowo zawieszone. Pozostałe 4 miałby spędzić w celi, co właściwie już zrobił, gdy trafił do aresztu po tym jak kobieta zgłosiła całą sprawę.
Wyrok
Prokurator chciał również dla Polaka zakazu obszarowego. Sąd jednak zrezygnował z tego. Nie było bowiem dowodów, iż mężczyzna faktycznie specjalnie przebywał przed domem kobiety. W efekcie wymiar sprawiedliwości skazał Piotra na 80 godzin prac społecznych, z czego 40 zostało mu warunkowo zawieszone. Od pozostałych 40 odliczono zaś czas, jaki Polak przebywał w areszcie. Sędzia uznał bowiem, iż to, co zrobił nasz rodak, może jego zdaniem było z miłości, złamał on jednak prawo, prześladując swoją ukochaną i musi za to ponieść odpowiedzialność.
Źródło: AD.nl