Największa katastrofa lotnicza w Holandii – Lot El AI 1862

Dziś w Holandii przypada rocznica największej katastrofy lotniczej w najnowszej historii tego kraju. Boeing 747 latający dla izraelskich linii lotniczych El Al chwilę po starcie spadł na osiedle mieszkalne w Amsterdamie. Potężny samolot dosłownie wbił się i przepołowił blok mieszkalny. Na skutek wypadku zginęły 43 osoby.

Ofiary

Mimo 34 lat od katastrofy liczba ofiar, które zginęły tego dnia, nadal nie jest pewna. Osoby zainteresowane lotnictwem mogą dziwić się, że zabitych było tak mało. Boeing 747 to bowiem popularny „jumbo jet”, który może brać na pokład setki pasażerów. W przypadku lotu 1862 była to jednak wersja cargo, przeznaczona do przewożenia ładunku. Dlatego też na pokładzie były tylko 4 osoby. Większość ofiar zginęła na ziemi, w tym zawalonym bloku. Oficjalnie mówi się o 39 zabitych. Nieoficjalnie mogło być ich jednak więcej. Budynek bowiem był zamieszkiwany przez wielu imigrantów, którzy mieszkali tam na czarno i nie byli nigdzie zarejestrowani. Siła uderzenia w połączeniu z ogromnym pożarem benzyny lotniczej sprawiły, iż część ciał mogła ulec bowiem pełnemu spopieleniu. „Na gorąco” mówiono bowiem nawet o 200 zabitych.

Problemy

Maszyna leciała z Nowego Jorku do Izraela z międzylądowaniem w Holandii. Już, gdy zniżała się do Schiphol, załoga poinformowała o problemach technicznych. Te miały dotyczyć autopilota, radia oraz silników. Samolot jednak bezpiecznie wylądował, został zatankowany, usterki naprawiono. Na pokład weszła też nowa załoga. Drugi pilot był „świeżakiem”, ale pierwszy latał przez 28 lat dla linii lotniczych. Inżynier miał zaś wylatanych aż 37 lat.

 

Huk

Maszyna wystartowała z Schiphol o 18:22. Gdy była nad Gooimeer, jeziorem nieopodal stolicy, świadkowie na ziemi usłyszeli ogromny hałas i zobaczyli, że z nieba spadają części samolotu. Gdy spojrzeli w górę, na niebie zobaczyli samolot, za którym ciągnęła się smuga dymu. Na prawym skrzydle płatowca pojawił się też ogień.

 

Uszkodzenia

Z Boeinga odpadł silnik numer trzy. Jego zniszczenie pociągnęło za sobą uszkodzenie klap. Na skutek zaś reakcji łańcuchowej, odrywająca się gondola oderwała silnik numer cztery. Oprócz silników oderwał się około 10-metrowy płat skrzydła.

 

Mayday

Gdy silniki spadały na ziemię, załoga samolotu walczyła o utrzymanie go w powietrzu. Piloci wysłali sygnał mayday i przekazali, że stracili dwa silniki. Zapadła więc decyzja, by samolot zawrócił na lotnisko. Zarówno bowiem załoga jak i obsługa w wieży kontroli myśleli, że silniki przestały działać, a nie odpadły od skrzydła.

Lądowanie

747 nie mógł jedna podejść od razu. Był zbyt wysoko i blisko, by wykonać podejście. Mimo problemów musiał więc odejść na drugi krąg, zmniejszając wysokość. Podczas tego manewru załoga wypuściła klapy, podwozie i zaczęła wykonywać zwrot. Chwilę później jeden z największych samolotów świata wbił się w blok mieszkalny w Bijlmermeer, ułamki sekund później eksplodowało paliwo. Eksplozja zniszczyła kilkadziesiąt mieszkań.

 

Teorie spiskowe

Liczono, iż sprawę wypadku wyjaśni rejestrator lotu. Okazało się jednak, iż ostatnie 2 minuty, gdy maszyna wykonała feralny manewr były nieczytelne. Nie udało się ich odzyskać. Gdy to i informacja o 2 odpadających silnikach trafiły do mediów, pojawiły się teorie spiskowe mówiące o tym, że to był zamach, bomba, że maszyna przewoziła coś, z czym nie mogła dotrzeć do Izraela itd. Sprawę trzeba było więc jak najszybciej wyjaśnić.

 

Fizyka

Badanie szczątków wykazało, iż za katastrofę odpowiadała dziura w skrzydle i fizyka. Przy większych prędkościach 747 mimo uszkodzeń był w stanie utrzymać się w powietrzu. Redukując prędkość, siła nośna spadła. Ponadto klapy nie otwarły się równo i nagle maszyna weszła w ostry przechył, z którego załoga nie mogła już wyrównać. Przechył zaś doprowadził do dalszego spadku siły nośnej i pikowania. To był koniec.

Grafika prezentująca uszkodzenia. źródło: https://web.archive.org/web/20090205093738/http://verkeerenwaterstaat.nl/kennisplein/uploaded/MIN/2005-07/39448/ElAl_flight_1862.pdf

Broń chemiczna

Śledztwo dotyczące ładunku wykazało zaś coś, co zmroziło wielu Holendrów. Jak się okazało na pokładzie znajdowało się 190 l metylofosfonianu dimetylu, środka, który znajdował się na wykazie 2 Konwencji o Zakazie Stosowania Broni Chemicznej. To coś znów spowodowało rozpalenie teorii spiskowych. Szybko jednak stało się jasne, iż środek ten jest powszechnie używany jako substancja zmniejszająca palność i jest dostępny w tradycyjnym handlu. Sam zaś ładunek był wymieniony w liście przewozowym i leciał w pełni legalnie.

Na pokładzie maszyny miały znajdować się też gazy trujące i materiały wybuchowe – głosiła inna z teorii. To akurat było prawdą. Sęk jednak w tym, iż ładunek ten opuścił pokład w Schiphol. Dzięki temu przypadkiem uniknięto o wiele większej tragedii. Z czasem więc zwolennicy teorii spiskowych stracili argumenty i musieli przyznać, że wszystko, co zaszło, to był tylko wypadek.

 

 

Źródło: podroze.onet.pl